- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Cradle Of Filth "Cruelty And The Beast"
Niestety tym razem nie dane mi zostało oddać sie rozkoszom obdzierania kasety z folii. Upajać się jej błaganiem o litość, czuć jej pulsujące obrzydzenie, przerażeniem wzmagającym się napawać, ból jej coraz to szkarłatem bardziej przesycony spijać. W tańcu obłędu pełnym do wtóru jej komnatę wypełniających krzyków nadziei pozbawionych wirować, poddaną mi czyniąc. A to z tej prostej przyczyny, że kaseta nie jest moja. Nieomal cudem udało mi się pożyczyć ją od mojego młodszego brata, celem dokładniejszego przesłuchania. Nie poszło lekko. Strasznie się upodliłem, nieomal lizałem jego buty, a gdy wreszcie wspaniałomyślnie się zgodził, musiałem jeszcze zostawić w zastaw Vital Remains "Forever Underground". Cóż... nic za darmo.
Hmmm... Najpierw o wkładce. Oczywiście przyciągający wzrok i psujący cały nastrój hologram. Dlaczego nie można przyklejać go gdzieś z tyłu? Czy jeśli ktoś ma zły dzień, to od razu musi psuć nastrój innym? Na okładce jakaś miła pani siedzi w wannie, czy innej balii. Po bliższym zaznajomieniu okazuje się, że ów pojemnik jest pełen krwi (ewentualnie ketchupu, barszczu lub kompotu wiśniowego, względnie jakiejś innej zagadkowej, acz fascynującej cieczy). Ależ zniewalające oczęta, o drżenie przyprawiające, magnetyzmem zwierzęcym płonące, zatonąć bym w ich toni mrocznej pragnął nade wszystko. Rozkoszy nieziemskich ust Jej obiecujących zakosztować, zapomnieć się śród jęków potępieńczych zatęchłe, chłodem przejmującym powietrze emanujące wypełniających. W uniesieniu ogarniającym wszystko dokoła pospołu z pożądaniem i bólem w jedność się zespolić. Przeklętym zostać, by wieczność całą z Nią w uścisku upojnym móc trwać. Jak się dowiedziałem tą przemiłą kobietą jest Elizabeth Bathory (względnie Elżbieta Batory). Postać podobno autentyczna, znana z sadyzmu i perwersji. Wewnątrz całkiem konkretne fotki z jednej strony, z drugiej zaś słowa utworów. Krótko mowiąc (pisząc?) wkładka jest obłędna.
Co do zawartości. Album otwiera niezłe, krótkie intro "Once Upon Atrocity". Następnie od razu, niezauważalnie prawie zaczyna się bardzo dobre "Thirteen Autumns And A Widow", przypominające utwory z poprzedniej płyty, czyli "Dusk And Her Embrace". W tle chwilami zauważyć można kapitalne, ledwo słyszalne, demoniczne zawodzenie. Potem dobry "Cruelty Brought Thee Orchids", który na początku nie przypadł mi do gustu, ale im więcej go słucham, tym bardziej mi się podoba. Kolejny utwór zaczyna się dość szybko, miejscami wolniejsze wstawki organowe, kojarzące mi się z Bachem albo mszą? To "Beneath The Howling Stars". Kapitalny kawałek ("For beauty is always Cruel... Lovers at first bite?" ). Potem pojawia się wolna, ulotna melodia z wplecionymi weń krzykami przerażenia i jękami rozkoszy, czyli "Venus In Fear". Dla mnie absolutna rewelacja. Może inni okrzykną ją utworem dla dewiantów. Cóż, w takim razie jestem dewiantem, zresztą któż nie jest w tych plugawych czasach? Kolejny numer to "Desire In Violent Overture". Bardzo szybko się zaczyna, obłędne, wolniejsze, ale tylko odrobinę, kawałki. Chyba najszybszy numer na płycie. Kolejna rewelacja. Drugą stronę otwiera "The Twisted Nails Of Faith", zaczynając się wibrująco, wolną deklamacją, by po chwili nastąpić mogła nagła zmiana tempa z rykiem:
"And she would rot.
Alone.
Insane.
On the twisted nails of faith."
Kapitalny kawałek. Następnie najdłuższy utwór, składający się z trzech części, czyli "Bathory Aria". Zaczyna się natchnionym śpiewem i fortepianem, by przejść w szept, a potem jeszcze delikatne muśnięcia skrzypiec bodajże. I następnie standardowy krzyk lub jeśli kto woli wrzask:
"If only I could have wept
In the mourning by Her side
I would have clasped Her so tight
Like storm..."
Niezauważalne przejście i szybsza druga część. Część trzecia rozpoczyna się bardzo wolno, by znowu zmienić tempo na odrobinę szybsze. Niesamowite. Kolejny kawałek to instrumentalne "Portrait Of The Dead Countess". Bardzo wolna, zwiewna melodia, pozbawiona słów. Bezbłędna. Potem dłuższa przerwa. Album kończy według mnie najlepszy "Lustmord And Wargasm (Lick Of Carnivorous Winds)". Zaczyna się wolno, rzewną, delikatną melodią, by po chwili przejść w galop nieomal. Zionie obłędem, nienawiścią i chorą miłością.
"She was martyred to teach
That "Divinity and Lust
Are forever forbidden to meet"
But I swore that they would
Before the veil could part our embrace
Twixt her cold, silent hips I kissed
And promised Christendom in flames."
Po prostu piękne.
"In Death's bed I have lain
Paying lip - service to shame
But for dreaming of thee I regain
A reason to seek life again."
Nie ma zmiłuj się, trzeba to usłyszeć.
"If all we must damn for this moment
Then it shall be so
For our souls have crossed oceans of time
To clasp one another more tightly
Than Death could alone..."
Słuchałem tego utworu na okrągło tak długo, aż baterie w walkmanie padły z wycieńczenia (kilka godzin). Hmmm... Przypomina mi to historię z małpą, której podłączono stymulatory do ośrodków w mózgu, odpowiedzialnych za odczuwanie rozkoszy. Warto umrzeć słysząc ten utwór.
Cóż, płyta mnie po prostu powaliła i nadal powala. Jeśli komuś przypadnie do gustu radzę również sięgnąć po "Dusk And Her Embrace", od której zacząłem przygodę z tą kapelą. Wiem, że następnym stwierdzeniem ściągam na swój biedny, durny łeb pioruny i płyty chodnikowe, ale po prostu muszę to napisać. Według mnie Cradle Of Filth to najlepsza kapela blackowa, jaką dane mi było usłyszeć. Wysiada przy niej Immortal, Limbonic Art i Emperor, o pseudo-gigancie Dimmu Borgir nawet nie wspominając. Utwory Cradle Of Filth są długie, bardzo zróżnicowane i bogate, z częstymi zmianami tempa. Posiadają bardzo różnorodne partie wokalne. Od deklamacji, pomruku, szeptu poprzez zawodzenie, śpiew aż do krzyku i ryku. Jak na mój prymitywny gust, zawierają również obłędne teksty. Konia z rzędem temu, kto spisze teksty wszystkich utworów ze słuchu. Drugiego zaś, dla tego kto je przetłumaczy. Według mnie niektóre fragmenty są raczej skomplikowane (bez słownika nie przystąpisz), ale może to tylko moja znajomość angielskiego jest zbyt mała. Kawałki, które po prostu trzeba usłyszeć to dwa ostatnie z pierwszej strony i dwa ostatnie z drugiej. Ograniczonym i leniwym wyjaśniam, że są to: "Venus In Fear", "Desire In Violent Overture", "Portrait Of The Dead Countess" i "The Lustmord And Wargasm (The Lick Of Carnivorous Winds)". Zresztą cała płyta jest boska i całą trzeba usłyszeć. Album trzeba zdobyć, słuchać i czcią należytą otaczać. Zbyt częste słuchanie może przyprawić o błogi obłęd.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Dimmu Borgir "Puritanical Euphoric Misanthropia"
- autor: Ulver
- autor: Łukasz Młodawski
- autor: Margaret
- autor: Do diabła
- autor: Skookie
- autor: Kornik
- autor: Shagrath
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Moonspell "Under Satanae"
- autor: Cemetary Slut
Behemoth "The Apostasy"
- autor: Zagreus
- autor: Ugluk
Covenant "Nexus Polaris"
- autor: Margaret
- autor: szalony KaPelusznik
- autor: Bart/2