- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Collage "Moonshine"
Collage, czołowy polski zespół grający rocka progresywnego, nagrał w 1994 roku swój kolejny album "Moonshine". Po 5 latach doświadczeń na rynku muzycznym, zaprezentował nam najciekawsze jak dotąd dzieło.
Płytę rozpoczyna "Heroes Cry" - muzyczna opowieść o nieszczęśliwej miłości (wszystkie teksty na płycie oscylują wokół tematu miłości), opowiedziana również, a może przede wszystkim, za pomocą klawiszy Palczewskiego i gitary Gila. Następnie "In Your Eyes" - najdłuższa na płycie, bo ponad 14-minutowa, suita. Brzmienie i melodie, zarówno klawiszy jak i gitary, wytwarzają baśniowe klimaty, jakich nie powstydziłby się Nick Barett czy Clive Nolan. Następnie słuchamy "Lovely Day", który poprzedza najbardziej charakterystyczny na płycie "Living In The Moonlight": "Pod księżycowym kloszem czuję się bezpieczny, ona jest moją religią, nie ma jej tu, lecz czuję bicie jej serca". Ta kompozycja zapada w pamięć po pierwszym przesłuchaniu. Kolejna propozycja "The Blues" poprzedza najbardzej optymistyczny utwór - 12 minutowy "Wings In The Night" - którego zawsze słucham głośniej od pozostałych. Następnie tytułowy "Moonshine" - prawdziwy majstersztyk polskiego art-rocka. "Nie będzie czarodziejskich lasów, kochanie. Jeśli zechcesz teraz przejść na drugą stronę lustra - stłuczesz je". Płytę kończy jedna z krótszych kompozycji - "War Is Over". Wszystkie utwory połączone są w jedną całość. Dlatego przed słuchaniem należy zarezerwować sobie ponad godzinę czasu i przygotować się na podróże po fantastycznych przestrzeniach "...poszybujemy nad górami, na skrzydłach wiatru i ujrzymy jak promienie słońca załmują się wysoko nad spokojną Ziemią".
Nienaganna angielszczyzna wokalisty - Roberta Amiriana - spowodowała, że album zdobył popularność również za granicą. O wartości płyty może również świadczyć fakt, że na kilku koncertach między 1995 a 1997 rokiem zespół wykonywał repertuar "Moonshine" w całości. Collage udowodnili, że w Polsce również są ludzie pokroju Marillion, Pendragon czy Areny. Płyta ta była, jest i będzie "żelazną" pozycją w mojej płytotece.
Materiały dotyczące zespołu
- Collage
No i ta okładka... wyśmienita.Całość genialna.