- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Colin Bass "An Outcast Of The Islands"
Pewnego pięknego dnia zobaczyłem w sklepie reklamę solowej kasety Colina Bassa z Camela... Nie siedzę w tej muzyce, więc nie porwało mnie to zbytnio ;), ale postanowiłem kupić to dziełko.
Pierwsze zaskoczenie - materiał został nagrany w Poznaniu, z polskimi muzykami (głównie zespół Quidam), a dwa ostatnie utwory to nagrania z koncertu w Cafe Głos. Tak więc lekko zaskoczony, włożyłem kasetę do odtwarzacza i rozwinąłem wkładkę. Moim oczom ukazała się bardzo ładnie wydana wkładka, długa i wyczerpująco informująca o każdym utworze. A to ważne, ponieważ każdy utwór stanowi właśnie tytułową wyspę, czasem układają się one w archipelagi, ale zazwyczaj leżą obok siebie.
Pierwszy jest instrumentalny "Macassar" z kapitalnymi solówkami na klawiszach (aż cztery osoby grały na hammondziku, pianinie i keyboardach). To typowy utwór progresywny i bardzo dobrze podprowadza nas pod "As Far As I Can See" - miłą rockową balladkę, choć, jak dla mnie, trochę zbyt cukierkowatą - ale refren wynagradza wszystko ;). Po tym utworze czeka nas pierwsza miła niespodzianka - utwór "First Quartet"... heh - starczy, że podam wykonawców "members of the Poznań Philharmonic Orchestra" (przepraszam że w oryginale, ale śmiesznie to brzmi...). Jest to muzyka klasyczna, bez udziwnień, perkusji, czy gitar. Bardzo odpowiedni przerywnik, czy raczej pełnoprawny utwór, który świetnie wpasowuje się między inne wyspy. Potem następna balladka - "Goodbye to Albion"... I znowu progresja, lecz miła i idąca za głosem harmonii, żadnych większych wyskoków, czy efektownych dziwactw. Ale to bardzo dobrze - ta muzyka ma wszystko co trzeba. Dalej "Straits of Malacca" z odgłosami tropikalnej nocy w tle, typowe progresywne brzmienie i "Aissa" - następny instrumentalny utwór. Jeszcze "Denpasar Moon", który kojarzy mi się z country rockiem i "Second Quartet" i... to wcale nie koniec pierwszej strony ;). Kaseta jest tak długa, że mój walkman nie mógł jej uciągnąć i ogłupiały ciągle zmieniał strony. Uf. Więc to nie koniec... Idziemy dalej... "No way back" trochę żywszy, ale utrzymany w stylu poprzednich utworów z jego archipelagu ("As Far As I Can See" i np. "Goodbye to Albion"), choć końcówka jest już mocniejsza. I to nareszcie koniec strony A... ;)
Stronę B rozpoczyna "Holding Out My Hand" - następna artrockowa balladka. Potem "Outcast" z archipelagu pierwszego i drugiego kwartetu - bardzo ciekawe budowanie dźwięku za pomocą instrumentów smyczkowych, człowiek rozpuszczony przez samplery i inne komputery zapomina o możliwościach kryjących się w klasycznych instrumentach. "Burning Bridges" jest utworkiem trochę różniącym się od reszty archipelagu balladek, jest wyraźniejszy i żywszy (końcówka nawet w klimatach Porcupine Tree). "Reap What You Sew" - następna balladka, tym razem zahaczająca o gospel i bluesa. "Trying To Get To You" - Colin Bass na wokalu i gitarze akustycznej plus robaczki i zwierzątka z Jawy robią klimat - akustyczne, proste i znowu balladkowe.
Teraz trzy utwory oznaczone jako "Bonus Tracks". "Poznań Pie" - nareszcie trochę blues-rockowego kopa, brzmienie trochę jak ugładzone Roling Stones ("I went down to Poznań town in Poland, I had to sing as far as I could see..." - hehe tekst, mnie jako Poznaniakowi, jak najbardziej odpowiada). Nareszcie Colin wydarł się trochę na wokalu. I jeszcze "Sailing Home" oraz "Bandung", jak już pisałem, z koncertu w Cafe Głos. Pierwszy typowy dla Colina, drugi bardziej folkowy (może to flet tworzy takie wrażenie).
Czego mi tu brak... Brak różnorodności w archipelagu balladek... Wszystkie są dość do siebie podobne, jedynie "Denpasar Moon" jest inny. No i oczywiście "Poznań Pie". Ale warto kupić tę kasetę, bo gra tu naprawdę wielu wartościowych muzyków i nie jest to muzyka prosta, łatwa i przyjemna. Jest przyjemna, ale ta przyjemność okupiona jest ciężką pracą. Utwory na instrumentarium klasyczne świetnie komponują się z całością i są miłą dla ucha odmianą. Trochę to wszystko za długie, ale naprawdę warto usłyszeć Colina Bassa i jego "An Outcast of the Islands"...