- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Closterkeller "Violet"
"...Muzyka. Słyszę ją, słyszę ją
Ona gra, ona gra we mnie tu."
Pewnego majowego popołudnia 94 roku zawitały do Polski Koktailowe Bliźniaki. A jako, że twórczość ich znałem, a pewne ich płyty lubiłem bardzo, więc nie mogło mnie zabraknąć w katowickim Spodku, oczywiście.
A tak to się jakoś stało, że saportował ich kto? Polski zespół, który tak naprawdę znałem tylko ze słyszenia. Przyszedłem posłuchać Elizabeth Fraser i jej kolegów, a wyszedłem z imprezy, nie wiedząc wtedy jeszcze, że oto właśnie pierwszy raz byłem na koncercie ukochanego teraz zespołu.
Closterkeller, to jeden z nielicznych zespołów, którego wszystkie płyty podobają mi się w równym stopniu. Ale najważniejsza dla mnie jest ta, od której zaczynała się moja fascynacja muzyką tej formacji. "Violet" - to płyta wybitna, zarówno jeśli chodzi o ambitną, oryginalną muzykę, jak i inteligentną warstwę tekstową. W mojej grupie ulubionych płyt jest to pozycja bezkonkurencyjna. Dlaczego? Zespół ten, jak żaden inny, potrafi pogodzić mocne, rockowe granie z klimatami wywołującymi wzruszenie i pobudzającymi do myślenia tekstami.
Płyta zaczyna się najbardziej porywającym "To on - znowu następny". Zaczyna się całkiem niewinnie - taki sobie delikatny wstęp grany na klawiszach - żeby za chwilę zostać przerwany brutalnie gitarą Pawła i perkusją Piotra. Drapieżny głos Anji. Wykrzyczany refren. Jak dla mnie - to najbardziej ostry numer na tym krążku. Podczas koncertów zawsze na tym i następnym "W moim kraju" panuje straszliwy szał. Ten ostatni zaczyna się po prostu fantastycznie. Utwór opiera się na rytmie gitary prowadzącej, wysuniętej przed inne instrumenty. Zepsute jednak to wszystko przez niedobrze dobrany muzycznie refren. Całkiem on tam nie pasuje. "To muzyka". Gdybym uczył się jeszcze w szkole, to powiedziałbym, że to manifest programowy zespołu ;o). Bardzo osobisty tekst Anji, którz więc może go lepiej zaśpiewać niż ona? W tej piosence pokazuje się dualność muzyczna tej kompozycji. Closterkeller uwielbia tak zaskakiwać w swoich utworach - pierwsza część wolna, w drugiej gwałtowna zmiana tempa i ciężkości brzmienia, refrenu brak. Następna piosenka - to urokliwa kołysanka "Babeluu". Później "Walet Pik" i zaśpiewana z wściekłością "Salome". Następnie najbardziej dla mnie dziwny kawałek: "Kolana i już". Dalej nie bardzo wiem, po co na końcu utworu taka słowna puenta. Żart? Znacie największy przebój Closterkellera? "Agnieszka" - publiczność na koncertach zawsze się domaga się tego standardu. Tutaj inna, bardziej soczysta aranżacja w porównaniu z minialbumem "Agnieszka". Później kolejno następują: "A nadzieja", najsłabsza według mnie "Supernova" i dwie fascynacje dźwiękami orientu: angielskojęzyczne "Jihad" i "Hassan I Sabbah", zaśpiewane wspólnie ze specjalistką od arabesek - Fiolką. "Video-film" to jakby utwór wprowadzający do doskonałego "Dwa oblicza Ewy". To najbardziej technicznie trudna partia wokalna na tej płycie. Anja śpiewając początkowo bardzo wysoko moduluje barwę głosu w zależności od tego o czym śpiewa. Ta piosenka jak żadna inna pokazuje jej umiejętności wokalne i skalę głosu. Z ogromną przyjemnością słucha się tych trudnych eksperymentów. Muzycznie także jedna z najlepszych kompozycji. Utwór nr 16 - "Violette" - choć słuchałem go już dziesiątki razy zawsze wywołuje u mnie dreszcz emocji. Jest w tej kompozycji coś wyjątkowego, coś co pozwala mi przeżywać za każdym razem wewnętrzne katharsis. Absolutnie najdoskonalszy utwór Closterkellera. Gotyckie brzmienie i ciężka klimatyczną gitara. Solówka Pawła genialna. Tekst i charyzmatyczny głos Anki. Słowa (błąd: poezja) na tyle niejednoznaczne, że każdy może je samemu zinterpretować. Przez cały utwór rośnie napięcie osiągając apogeum przy wykrzyczanym:
"...Patrzę na czarne drzewa, kwiatów biel, luster blask
Niezmieniona pośrodku strumienia ciągle trwam
Kryształowa jak on
Uwięziona jak on - mój fiolet, mój fiolet, mój kolor".
Ciśnienie emocji i muzyki jest tutaj tak wielkie, że aż prosi się o końcówkę w formie gwałtownego cięcia. Niestety jest jeszcze kilka zbędnych taktów, które zawsze sobie wyciszam na odtwarzaczu... Tak, zastrzeżenie mam tylko do tego. Płytę zamyka prawie instrumentalna "Noc w haremie" (czyżby Anja była feministką? :o).
Koniec. 68 i pół minuty stworzone przez zespół ogarnięty pasją tworzenia czegoś szalenie oryginalnego i mądrego. I za to Ich kocham.