- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Closterkeller "Graphite"
Po trzech latach przerwy, podczas której wiele się w zespole działo, narodził się w bólach (rozstanie Ani z mężem) szósty, wspaniały album żywej legendy polskiego rocka gotyckiego - Closterkellera. Płyta przynosi to, co w jego muzyce najważniejsze: piękne, bliskie często poezji teksty Anji Orthodox (tym razem wyjątkowo wręcz smutne), budzące respekt umiejętności muzyków, niezwykłe kompozycje, wspaniały, gotycki klimat (powalający efekt chóru w "Graphite") oraz - co chyba najważniejsze - zachwyca pełnym bólu i emocji głosem Anji.
Na "Graphite" znalazło się kilka bardziej chwytliwych piosenek, zapewne przygotowanych z myślą o singlach, takich jak "Ate", "Na krawędzi" czy "Sztuka ambicji", jednak to nie one decydują o obliczu albumu, który zdominowały kompozycje bardziej podniosłe i rozbudowane. Prawdziwym brylantem jest piękna akustyczna ballada "Czas komety", z typowo closterkellerowym tekstem, zaśpiewana cudownie czystym głosem. Po prostu przebój, choć nie wydaje mi się, żeby akurat TEMU zespołowi zależało na ściganiu się na listach przebojów z rozmaitymi bekstritbojsami, ensynkami i innymi wytworami kultury masowej.
Najlepsze zostawiłem na koniec - trzy przepiękne utwory: "Perła", "Fortepian" oraz "Graphite". Wszystkie trzy mają smutne, przygnębiające teksty. W "Fortepianie" głęboko porusza piękna partia wymienionego w tytule instrumentu - niby nic, tylko cztery uderzenia w klawisze na tle ściany dźwięku, ale jak się tego słucha... "Perła" to charakterystyczne, trochę kosmiczne tło, które właściwie pojawia się na całej płycie - mam na myśli te wszystkie komputerowe dogrywki, które dodały niewątpliwie tej muzyce smaku. Zresztą w "Perle" znakomite jest wszystko - ten boski riff, efekt szeptu, zgrzyty gitary, śpiew...
O utworze tytułowym dużo można by napisać, ale uważam, że akurat tego fragmentu albumu każdy powinien posłuchać sam - powiem tylko, że to jedna z najbardziej powalających, pod każdym względem, kompozycji w historii krajowego rocka.
A "Graphite" to najbardziej poruszająca i najlepsza płyta Closterkellera.