- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Ciśnienie "JazzArt Underground"
Pierwsza informacja, którą o katowickim Ciśnieniu przeczytałem, mówiła, że zespół prezentuje pewne oblicze post-rocka. Eksperymentalne, inspirowane jazzem i ambientem - jak się następnie szybko dowiedziałem z innego źródła. Ostatnie określenia, na które trafiłem, podawane już przez samych muzyków, brzmiały "kosmomistyczny" i "ekstra klimatyczny". To wystarczyło do zachęcenia mnie, bym sprawdził, co się tak naprawdę za tymi słowami kryje.
Płytę wydano w ramach miejskiego projektu "Dzielnica Brzmi Dobrze". Efekt wygląda skromnie. W digipaku bez książeczki, poza samym krążkiem, zawarte są tylko podstawowe informacje o grupie i nagraniach oraz zniekształcone zdjęcia muzyków, chyba nawet nie wszystkich - jeśli to w ogóle członkowie zespołu. Utwory są tylko cztery, ale przy całości trwającej pięćdziesiąt siedem minut daje to średnio prawie kwadrans na kompozycję, a czas ten jest rozłożony dość równomiernie.
Trzy pierwsze kawałki zostały zarejestrowane na "JazzArt Festivalu" w 2018 r. w Katowicach. "Fratres" zaczyna się powolnym, rytmicznym pulsem basu. Dochodzące do niego, pogłębione echem odgłosy skrzypienia i zgrzytania wprowadzają mroczny, psychodeliczny nastrój. Kompozycja rozwija się dalej, słychać już wyraźniejsze skrzypce, pianino i wokalizy, aż w końcu całość okazuje się wielominutowym odlotem, który urodził się niemal z niczego.
Podobny charakter ma "Rawa", oparta na riffie bardzo przypominającym "I Feel You" Depeche Mode. Tu wśród instrumentów dodatkowo pojawia się róg. Znów stopniowo wprowadzany jest piękny jazgot, ale nie przesadzony - to nie jest noise. Różnica między tym a poprzednim utworem polega na występowaniu "przełamań". Muzyka nie płynie już po prostu coraz bardziej wezbrana. Ten strumyczek nie tylko zmienia się w rwący potok, lecz co pewien czas przewala się też przez kaskady.
Koncertową część albumu świetnie zamykają "Same Trupy". Utwór, z prostym pulsem - rytmicznymi, pojedynczymi odgłosami - gitary basowej, z przeciągłymi dźwiękami innych instrumentów i z werblami, głównie przez ostatni z wymienionych elementów przywołuje skojarzenia z "The Devil's Triangle" King Crimson, w mniejszym stopniu z pierwowzorem, czyli "Marsem" Gustava Holsta. Zastanawiam się nawet, czy muzycy Ciśnienia nie zainspirowali się dziełem sprzed pół wieku zbyt mocno.
Końcowe "Ego" - nagrane również na żywo, ale w studiu - odstaje od reszty jako pogodny post-rock. Aż się prosi, żeby zespół skondensował tę kompozycję do trwającego trzy minuty outra.
Muzyka zaprezentowana na "JazzArt Underground" to w większości transowy, prawie całkowicie instrumentalny - a przynajmniej bez słów - rock, który nie jest łatwo przypisać do jednego podgatunku. Nie jest to dla mnie w pełni ani post-rock, ani jazz-rock, ani rock psychodeliczny, ani rock progresywny. Za problem uważam jednak dopiero kwestię oryginalności materiału - niektóre elementy i fragmenty aż za bardzo przypominają dokonania innych grup. Mimo to ocenę obniżam tylko z powodu ostatniego utworu. Umiejętności muzyków i ich talent do tworzenia klimatu sprawiają, że zapominam o wątpliwościach.