zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 22 grudnia 2024

recenzja: Chylińska "Winna"

31.03.2004  autor: Rafał "Negrin" Lisowski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Chylińska
Tytuł płyty: "Winna"
Utwory: Zła, zła, zła; Już wiem, że nic nie wiem; Tu i tam, psie!; Zmysłowa; Winna; Gorąca prośba; Chylińska; Deszcz - będzie słońce; Wieczny problem; Lepszy czas; Niczyja; Twoje smutne "Ja"
Wykonawcy: Agnieszka Chylińska - wokal; Wojtek Horny - instrumenty klawiszowe; Zbigniew Kraszewski - instrumenty perkusyjne; Krzysztof Misiak - gitara; Darek Osiński - gitara basowa
Wydawcy: Pomaton EMI
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Chylińska kazała mi "wypierdalać". Jednak zanim to uczynię, pozwolę sobie na kilka uwag o nowej płycie jej zespołu. Agnieszka i tak, delikatnie mówiąc, nie przepada za dziennikarzami muzycznymi, toteż właściwie nie ryzykuję, że czymś jej podpadnę.

Chylińska wyzwoliła się od tyrana Skawińskiego (który, nawiasem mówiąc, z tatuażami na łysym łbie musi teraz przedstawiać obrazek dość zabawny, kiedy śpiewa, dajmy na to, "Nasze rendez-vous"), Chylińska jest wolna, niezależna i samodzielna, Chylińska może mówić, śpiewać i grać, co chce. Tylko czy tak znowu wiele - zarówno słowami, jak i dźwiękami - ma nam do powiedzenia? Od pierwszych minut płyty "Winna" odniosłem wrażenie, które pozostało ze mną właściwie aż do końca: Agnieszka ma straszną ochotę być polskim Mansonem i Eminemem razem wziętymi. Z wyśpiewywanych przez nią tekstów wypływa obraz istoty niemalże prześladowanej: nienawidzą jej, chcą ją skrzywdzić, zniszczyć, chcą jej "dojebać", nie chcą i nie potrafią zrozumieć jej indywidualizmu i nonkonformizmu, jest zła, jest odrzucona, jest celem numer jeden i wrogiem numer jeden. Ona, ona, ona. Straszne, nie? Taki przesączony megalomanią, pozbawiony właściwie głębszej, bardziej uniwersalnej treści autotematyzm nigdy nie może wyjść artyście na dobre, pozostawiając niesmak u bardziej wymagającego odbiorcy. Owszem, Chylińska stara się całkiem sprytnie zamknąć usta takiej krytyce; w "Wiecznym problemie", w którym postanawia wreszcie dopiec samej sobie, śpiewa między innymi: "Samej mi do siebie jest okrutnie za daleko, ciągle mi dystansu do samej siebie brak". Super, tylko czy jedna autoironiczna piosenka zneutralizuje wydźwięk całej płyty? Kiedy staję oko w oko (ucho w ucho?) z poezją w rodzaju: "No i co? No i pstro! Chujów sto!" lub też: "Lubię to, gdy wiem, że robisz tu, a ja odczuwam tam", zaczynam rozumieć, dlaczego Skawiński wciąż wykreślał fragmenty tekstów Agnieszki. Album "Winna" zdaje się pokazywać, że artystce teksty ostre, czy to zjadliwe, czy erotyczne, wychodzą coraz gorzej; coraz lepiej idzie jej natomiast przelewanie na papier lirycznej strony swej osobowości - w zasadzie to właśnie ballady, tak muzycznie, jak i tekstowo, błyszczą na tej płycie.

No właśnie - wystarczy już o tekstach, pora posłuchać muzyki. Muszę przyznać, że i od tej strony "Winna" rozczarowała mnie nieco. Niespodziewanie najmocniejszym punktem krążka są ładne, ciekawie zagrane i zaaranżowane ballady, takie jak "Deszcz - będzie słońce", "Lepszy czas", "Niczyja", czy też jazz-rockujące "Wiem, że nic nie wiem", w którym najdobitniej przejawia się wkład gitarzysty Chylińskiej, Krzysztofa Misiaka - wybitnego instrumentalisty, nie od dziś znanego w kręgach fusion. To dzięki niemu muzyka zespołu wzbogaca się o interesujące zagrywki i kilka wirtuozerskich solówek, charakterystycznych dla jego dotychczasowych dokonań. Niestety (?) najwyraźniej nie potrafi on "chwytać" popularnych trendów tak dobrze jak wytrawny koniunkturalista Skawiński, który na "Mroku", ostatniej płycie O.N.A., potrafił wyciągnąć z nu-tone'owej stylistyki to, co najlepsze. Z tej właśnie przyczyny riffy ciężkich kawałków na debiutanckim krążku Chylińskiej ("Zła, zła, zła", "Gorąca prośba" czy też "Chylińska") są często tak sztampowe, że chyba nawet Limp Bizkit już dzisiaj tak nie gra. Płaskie brzmienie również raczej nie pomaga w budowaniu siły tych utworów (całe szczęście, że na żywo wypadają dużo lepiej). Do formacji Freda Dursta nawiązałem zresztą celowo, gdyż sposób podawania tekstu piosenki, którą Agnieszka zatytułowała własnym nazwiskiem, bliski jest właśnie... rapowaniu w stylu tego pana. Mam szczerą nadzieję, że to jednorazowy "wybryk".

Po tylu słowach krytyki dziwić może, że wystawiam "aż" siódemkę. Rzecz w tym, że "Winna" to w gruncie rzeczy dobra płyta, do której w miarę słuchania, kiedy powoli przestają razić wspomniane wyżej wady, nabiera się coraz pozytywniejszego stosunku. Jednak ja, zwłaszcza po bardzo dobrej "pożegnalnej" płycie O.N.A., spodziewałem się czegoś więcej. Wierzę, że Chylińska musiała się wyszumieć i nacieszyć wolnością - a teraz może być już tylko lepiej.

Na koniec wyjaśnienie pierwszego akapitu tej recenzji. Otóż na końcu książeczki dołączonej do płyty czytamy: "Wszystkim tym, którym nie pasują słowa na tej płycie, zespół dedykuje refren szóstej piosenki". Wiecie jaki, prawda? Niski chwyt...

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Chylińska "Winna"
Krasnal Adamu
Krasnal Adamu (wyślij pw), 2024-10-14 17:45:43 | odpowiedz | zgłoś
Tak jeszcze do trzeciego utworu album mnie pozytywnie zaskakiwał, bo zalatywał mi m.in. grunge'em. Potem te balladki, rap metal, nu metal, Rammstein, Limp Bizkit, KNŻ - zainteresowanie opadło. W teksty nawet nie chce mi się wgłębiać. Ale ogólnie to niezła kontynuacja O.N.A. Wolę to, niż Skawińskiego śpiewającego, że "każde pokolenie"...
Gorąca Prośba
nnnnnnnnnn (gość, IP: 84.10.47.*), 2012-01-24 23:10:23 | odpowiedz | zgłoś
Ta piosenka wymiata