- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Chrome Division "Doomsday Rock 'n Roll"
Co może powstać, gdy za granie brudnego rock and rolla zabiorą się muzycy, którzy na co dzień udzielają się w zespołach wykonujących znacznie ostrzejszą muzykę? Może powstać na przykład Chrome Division.
Chrome Division to projekt, którego założycielami są Shagrath (wokalista Dimmu Borgir, tu na gitarze), Luna (basista Ashes to Ashes) i, nie będący już w składzie zespołu, Lex Icon (z Kovenant). Na "Doomsday Rock 'n Roll" grupa ujawnia swoje inspiracje prostym rockowym graniem. Dużo słychać przede wszystkim wpływów Motorhead. "Serial Killer" to jeden z takich zabójców, gdzie wymiata przesterowany bas, wypunktowana perkusja i zachrypły wokal. Do tego prosty riff, który niczym lokomotywa ciągnie utwór do przodu. Inną wycieczką w kierunku dokonań Lemmy'ego jest "Hate". W sumie te same składniki, co w poprzednim utworze. Ale na płycie są też ukłony w stronę innych odmian rocka: "Trouble with the Law" ma stonerowe korzenie (i sugestywnie wsamplowane odgłosy Harleya), w "We Want More" słychać inspiracje rockiem z południa Stanów Zjednoczonych. Nieźle buja także "The Angel Falls", gdzie na uwagę zasługuje dobre współgranie gitar.
To co sprawdza się w kilku otworach, pozostawia wiele do życzenia w pozostałych. A jest na płycie kilka takich, które cierpią na niedostatek podstawowych składników: porywających riffów, ciekawych melodii i zabójczych refrenów. Słuchając takich utworów jak "Here Comes Another One", "Till the Break of Dawn", czy "1st Regiment" trudno nie ulec wrażeniu, że całość się rozmywa, a grupie zabrakło pomysłów na poprowadzenie intrygujących linii melodycznych, nadanie utworom jakiegoś szlifu, czy po prostu na położenie solidnych gitar. Nie przekonują też niektóre teksty. Deklaracja "Come see us, come hear us, we are the Chrome Division", pojawiająca się w, mającym być zespołowym credo, "Chrome Division" brzmi trochę pretensjonalnie, zwłaszcza w zestawieniu z, dajmy na to, takim bezpośrednio szczerym "We are Motorhead - born to kick your ass".
Chrome Division wypada traktować jako ciekawostkę - projekt muzyków, którzy chcieli spróbować sił w gatunku odmiennym od tego co robią na co dzień. Projekt, któremu daleko jest do tego, aby zachwycić, ale który jest z pewnością szczery, a to też się liczy.