- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Children Of Bodom "Skeletons In The Closet"
W dyskografii niejednego zespołu można znaleźć dość nietypowe wydawnictwa, które stanowią mniej lub bardziej świeże mięcho dla wygłodniałych fanów. Rolę takiego wypełniacza może spełniać zbiór coverów, których przez lata nieco się nazbierało. Tak właśnie jest w przypadku albumu "Skeletons In The Closet" grupy Children Of Bodom.
Children Of Bodom od dawna pracują na opinię żłopaczy z drużyny A (jak alkohol). Do takiego wizerunku pasuje jak ulał zabawa obciachem i wywlekanie na wierzch różnych rzeczy, które nie przystoją. Nagranie własnej wersji np. megahitu Britney Spears świetnie wpisuje się w tę konwencję. Przy okazji ciągnie za sobą słodkawy smród, którego znieść nie mogą nozdrza wszystkich nawiedzonych true metalowców. Tytuł "Trupy w szafie" pasuje do tej płyty nie tylko z tego powodu. Trup nie kojarzy się z czymś świeżym, a na tym krążku większość piosenek była nagrana już wcześniej (najstarsze utwory pochodzą z 1998 roku). Stanowiły np. dodatek do specjalnych edycji płyt. Tylko dwa covery powstały specjalnie z myślą o tym wydawnictwie.
Nie ma jednego klucza, którym kierował się zespół w doborze utworów. Dzięki temu album ten jest dźwiękowo bardzo kolorowy. Niektóre numery muzycy przerobili na potrzeby tribute albumów - tak jest np. z "Aces High" Iron Maiden. Inne żeby przypomnieć mniej znanych lub nieco zapomnianych wykonawców - np. "No Commands" fińskiej grupy Stone (jako ciekawostkę dodam, że w kapeli tej grał Roope Latvala, ale swoją wersję tego utworu COB nagrali jeszcze przed zwerbowaniem go do składu). Są też numery wybrane z sentymentu i stanowiące odzwierciedlenie tego, na czym wychowali się Laiho i kumple - choćby "Bed Of Nails" z repertuaru Alice Coopera. Są też piosenki wybrane spontanicznie i z przypadku, np. "She Is Beautiful" Andrew W.K. oraz po prostu dla jaj, tak jak np. "Just Dropped In (To See What Condition My Condition Was In)" Kenny'ego Rogersa. Nie zabrakło również piosenek na mocno zakrapiane imprezy, mamy więc "Somebody Put Something In My Drink" Ramonesów czy "Talk Dirty To Me" pudelmetalowego Poison.
Na "Skeletons In The Closet" usłyszeć można gości, którzy pomagali Dzieciakom w nagrywaniu coverów. Najbardziej wyróżniają się: Euge Valovirta z kapeli Godsplague, który zagrał na banjo w jajcarskim "Looking Out My Back Door", Jonna Kosonen, która imituje Britney Spears w tragikomicznym "Ooops... I Did It Again" oraz Kaapro Ikonen z kapeli Cryhavoc, wspomagający wokalnie w "No Commands".
Jak wyszły Dzieciakom covery z szafy? Różnie. COB zmarnowali szansę, żeby pokazać, że potrafią zagrać zwiewnie (a może wcale nie potrafią?) w kawałku Kenny'ego Rogersa. Zrobili z "Just Dropped In..." cieżarnego hard rocka, kosztem luzackiego vibe'u niestety. Niektóre piosenki w ich wykonaniu wypadają dość przeciętnie, np. "Hellion", w zwrotkach którego Alexi zwyczajnie się męczy. Na "Skeletons In The Closet" udało się jednak Finom pokazać, że mają poczucie humoru zarówno w skali całego utworu (np. "Ooops... I Did It Again"), jak i w wybranych fragmentach (np. solówy Warmana z serii Super Mario Bros. totalna dewastacja w coverze Slayera). Udało się też zagrać bardziej poważnie, ale wciąż przekonująco ("Hell Is For Children" z repertuaru Pat Benatar). Jednym z lepszych momentów na tej płycie jest cover "Rebel Yell" Billy'ego Idola. Świetnie wykorzystano tu obecność klawiszowca w składzie. Poza tym Alexi bardzo pozytywnie zaskakuje wokalnie w tym numerze.
Niektórych rzeczy na "Skeletons In The Closet" brakuje. Dziwnym jest, że nie ma jakiegoś hiciora z solowej dyskografii Ozzy'ego Osbourne'a. Alexi wiele razy podkreślał, że wielbi gitarzystów, którzy wspomagali szalonego Ozza. Jeszcze bardziej brakuje jakiegoś instrumentalnego kawałka z tzw. muzyki poważnej. Wykonanie przez Laiho i Latvalę fragmentu "Czterech pór roku" Vivaldiego to mój ulubiony filmik na YouTube, kiedy trzeba uświadomić kogoś, że metal to może i barbarzyńca, ale bywa szlachetny. Szkoda również, że COB nie nagrali swojej wersji "Parasolki" Rihanny, którą wykonywali kiedyś na koncertach. Na osłodę za te braki mamy niespodziankę dla cierpliwych, którzy nie wyłączą odtwarzania, gdy wybrzmią ostatnie dźwięki "Ooops... I Did It Again".
Fajnym dopełnieniem "Skeletons In The Closet" jest graficzna strona wydawnictwa. Szczególnie zdjęcia członków zespołu (Roope rządzi!) i komentarze Alexiego przy każdej z piosenek są ciekawe. Album jako całość wypada dobrze, ale innym zespołom płyty z coverami wychodziły lepiej i nie musiałbym z Polski się ruszać, żeby taki przykład znaleźć.