- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Charon "Downhearted"
Ile można stworzyć piosenek o nieszczęśliwej miłości, depresji, smutku i nadziei na rychłą śmierć? Wszystko wskazuje na to, że nieskończenie wiele, bo od takich treści aż kipi w fińskim przemyśle muzycznym. Trzeba jednak przyznać, że niektóre kapele, chociaż smucą, robią to z klasą. Komu nieobce i niewstrętne są dokonania Sentenced i Cryhavoc, nie powinien narzekać również na Charon.
"Downhearted" jest trzecią z pięciu płyt zespołu. Już nie poszukiwanie swojego stylu, jeszcze nie autoplagiat. Album całkiem spójny i typowo fiński. Charon gra bardzo melodyjnie, stroni od technicznych riffów i szalonych solówek, wplata w swoją muzykę trochę klawiszy i chorusowych brzmień gitary. Jednak na szczególną uwagę zasługuje wokal. Niski, momentami lekko przychrypnięty głos Juhy - Pekki Leppaluoto to moim zdaniem największy atut muzyki Charon. Nie bez znaczenia jest także talent muzyka do układania ciekawych, wręcz przebojowych melodii. Zmartwił mnie natomiast fakt, że na tak przyjemnej dla ucha płycie musiały się znaleźć tandetne, gotyckie wersety o płaczącym aniele.
"Downhearted" to album raczej melancholijny, dobry na jesienne i zimowe wieczory. Nie zaskoczy nas porywającym tempem ani niebywałą ciężkością, ale też nie zanudzi na śmierć. Większość utworów to kombinacja delikatnych zwrotek i przebojowego refrenu, czasem wzbogacona o solówkę. W zwrotce tło dla wokalu stanowią tylko perkusja, bas i czysto brzmiąca gitara na lekkim chorusie lub delay'u (zamiast niej czasem pojawia się wiolonczela lub pianino), co pozwala wyeksponować świetną barwę i umiejętności Leppaluoto. W refrenie z pomocą przychodzi przester i (ku mojej rozpaczy) damski śpiew, będący podwojeniem linii wokalnej, tyle że oktawę wyżej. Tak jest między innymi w "Bitter Joy", "At The End Of Our Day" i "Desire You", utworach dość schematycznych i usypiających. Na szczęście są też bardziej energiczne numery. Należy do nich bez wątpienia świetny, ożywiający "Come Tonight" z bardzo mocną, podwojoną linią wokalną i całkiem przyzwoitą solówką. Na pochwałę zasługuje też "Little Angel", najbardziej wpadający w ucho (choć z marnym tekstem), utwór który znalazł się na singlu promującym album. Drugą pozycją wspomnianego singla był "Sister Misery", z zachrypniętym, prawie wściekłym wokalem. Numer zaśpiewany energicznie i bardzo poprawnie. Że Juha - Pekka pobierał lekcje śpiewu słychać szczególnie w nastrojowym "Fall", gdzie lekkie vibrato znać bardzo wyraźnie, a głos płynnie przechodzi od najniższych do wysokich tonów. I prawdę mówiąc, gdyby nie ten charakterystyczny wokal, Charon zginąłby w tłumie smętnych kapel z północy. Bez niego spokojny i melancholijny "Craving" czy średnio udany, lecz dynamiczny "Erase Me", nadawałyby się do kosza. Nie twierdzę, że instrumentaliści Charon to kompletne beztalencia, ale moim zdaniem dopiero dobra aranżacja i talent Leppaluoto do układania ciekawych linii wokalnych stawiają w ich utworach kropkę nad "i" (patrz: "All I Care Is Dying"). Album kończy rzewna ballada "Sorrowsong" z pianinem, wiolonczelą, gitarą akustyczną i damskim śpiewem. A potem słychać już tylko zawodzenie północnego wiatru...
Materiały dotyczące zespołu
- Charon