- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Cephalic Carnage "Anomalies"
"Anomalies" jest czwartym w dyskografii albumem amerykańskich grindowców z Cephalic Carnage. To płyta bardzo eklektyczna, z której hektolitrami wylewają się odjechane pomysły czterech kolesi zniewolonych zielskiem i innymi odurzającymi używkami. Na następcy "Lucid Interval" (2002) kapela zrywa z utartymi szablonami, pozbawiając swoją chorą twórczość jakichkolwiek granic - "Anomalies" to płyta zaskakująca niestandardowymi rozwiązaniami, pełna nieprzewidywalnych zwrotów akcji i szaleństwa. Ale w tym szaleństwie jest metoda, choć dość zawiła. W ciągu trzech kwadransów Cephalic Carnage penetruje różne dziwne zakamarki serwując absolutną żonglerkę stylistyczną - od ekstremalnych temp z jazzowymi łamańcami ("Wraith", "Inside is Out", "Ontogony of Behaviour"), przez rocka ("Sleeprace") i stoner spod znaku Kyuss ("Piecemaker") aż po gromkie naśmiewanie się z metalcore'owych chłoptasiów ("Dying Will Be the Death of Me"), a wszystko na kanwie grindu i death metalu. Fantastycznie wyprodukowany "Anomalies" może sprawiać wrażenie muzycznego misz-maszu, ale nic bardziej mylnego - to tylko pozorny brak wyraźnej konwencji i w tych pokręconych dźwiękach Cephalic Carnage porusza się pewnie i szalenie sprawnie. Po prostu mistrzostwo świata w tej kategorii.
"Anomalies" to jakby nowa jakość w ekstremalnym metalu, trudna do przełknięcia i nie dla wszystkich zrozumiała. Wydaje się, że dla Amerykanów muzyczna volta to chleb powszedni i w tej materii zupełnie nie mają oni żadnych oporów. Nowy album Cephalic Carnage przeznaczony jest tylko i wyłącznie dla otwartych umysłów, i ten kto go zrozumie, dotrze do jego sedna, będzie uwielbiał tę płytę. A tak swoją drogą nie zdziwię się, gdy na następnym albumie Amerykanów usłyszymy hip-hip albo country.