- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Cathedral "The Last Spire"
"Pogrzeb Katedry był długim, lecz przynoszącym spełnienie procesem. Decyzja, aby zakończyć działalność zespołu, nie była łatwą decyzją, ale w głębi naszych serc wiedzieliśmy, że jest właściwą" - przepisuję te słowa z wkładki do albumu "The Last Spire" zespołu Cathedral, a niebo za oknem płacze. Gdybym miał słabszy dzień, to może zapłakałbym razem z nim, ale nie da rady, bo intro zatytułowane "Entrance to Hell" jako żywo sprawia, że człowiek powraca myślami do pewnej sceny z filmu "Monty Python i Święty Graal". Potem zaś...
"The Last Spire" to album, którym Anglicy zamknęli swoją dyskografię. To dziesiąty studyjny krążek w dwudziestotrzyletnim żywocie kapeli. Jakkolwiek sportowo by to zabrzmiało, to wynik ten jest bardzo dobry. Jednak nie o ilość, lecz o jakość głównie tu chodzi, a z nią też nigdy w przypadku Cathedral szczególnie źle nie było. Zespół, który dorobił się miana doommetalowej legendy, nie stronił od hard rocka, stonera czy spacerockowych wycieczek i na nowej płycie są tego echa. Zawsze jednak był z łatwością rozpoznawalny m.in. dzięki wokalowi Lee Doriana, o którym wielu mówi, że śpiewać to on nie potrafi. Nie będę tego potwierdzał, ani temu zaprzeczał. Gość ma głos niczym jakaś postać z okładek płyt swojego zespołu i to jest wartość wiele większa niż najtrudniejsze nawet wokalne wygibasy. Każdy, kto choć raz dał się owładnąć atmosferze katedralnych dźwięków, zrozumie to bez trudu. Wystarczy posłuchać kawałka "This Body, Thy Tomb".
We wkładce zespół napisał, że świadomość końca sprawiła, iż nie czuli żadnego złego ciśnienia ani potrzeby udowadniania czegokolwiek. Da się to w muzyce zawartej na "The Last Spire" wyczuć. Toporne aranżacje i ciężkie, grubo ciosane riffy sprawiają niekiedy wrażenie niedbale sporządzonych, ale właśnie o to chodzi. Ta muzyka nie ma być jak Porsche Carrera GT, a bardziej jak ten wóz, na którym wożono ofiary pomoru w filmie "Monty Python i Święty Graal". Ma pełzać w agonii po zabłoconej drodze, wioząc wyplutych z tego świata. To właśnie robi i świetnie jej to wychodzi.
Na płycie dominują długaśne, posępne kawałki z głęboko podszytym chochlikowatym nerwem - czymś, za co ten zespół tak cenię. Dwa numery z tego albumu rozpatrywałbym w kontekście tracklisty czegoś w rodzaju "the best of Cathedral". "Pallbearer" (sprawdźcie znaczenie tego słowa w słowniku, jeśli to konieczne), gdzie Katedra mozolnie toczy się pod górę. Wreszcie wjeżdża na płaskowyż, ale wcale nie przyspiesza w trupim zaduchu. Powietrze oczyszcza dopiero solo gitary akustycznej, które zostaje brutalnie przerwane przez ciężki riff i następujące po nim wieloczęściowe przyspieszenie, z którego w sabbathowym stylu wracają do głównego riffu. Drugą perłą jest "An Observation" - doom do kwadratu, w którym klawisze Davida Moora nie narzucają się, ale świetnie wzbogacają brzmienie. Na "The Last Spire", oprócz podstawowego składu i wspomnianego klawiszowca, usłyszeć można również damskie wokalizy wykonane przez Rosalie Cunningham, która współtworzyła niegdyś rockową kapelę Ipso Facto. W wyróżniającym się skwierczącymi gitarami utworze "Cathedral Of The Damned" gościnnie występuje Chris Reifert z Autopsy, który stwierdza, że jest solidnie przesrane. Jego wejście poprzedza wibrafonowa "przerwa na reklamę".
Album dopełnia zajebista okładka autorstwa Dave Patchetta i Arika Ropera. Zarówno frontowy obrazek, jak i ilustracja ukazująca się po rozłożeniu całej okładki, fanów Cathedral nie powinny zawieść. Podobnie sprawa wygląda z teledyskiem nakręconym do kawałka "Tower Of Silence", który pasuje do tej muzy jak ulał.
Życie nie raz pokazało, że zakończenie działalności przez zespoły to pic na wodę fotomontaż. Nie wiem, jak będzie tym razem. Tak czy siak, nawet jeśli "The Last Spire" jest rzeczywiście ostatnim albumem Cathedral, to jest godnym swej roli. Spokojnie mogę stwierdzić - umarł Cathedral, niech żyje Cathedral.