- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Captain Murphy "Human Cannonball"
"Nowa rockowa rewolucja" przetoczyła się już jakiś czas temu. Co nam po niej zostało? Kilka niezłych płyt, to prawda, ale nie oszukujmy się: nowej Nirvany, ani Pearl Jam nie dostaliśmy. Obrodziło natomiast całą rzeszą lepszych lub gorszych zespołów, które odkurzyły płyty The Stooges, T-Rex albo The Kinks i w mig opanowały sztukę pisania zgrabnych i melodyjnych piosenek opartych na kilku prostych gitarowych chwytach.
Captain Murphy jest jedną z nich. Pochodzą ze Szwecji, a więc za wzór mają choćby The Hellacopters i The Hives. Ich druga płyta, zatytułowana "Human Cannonball" to zbiór lekkich, łatwo wpadających w ucho piosenek. Jest coś zadziornego ("Ooh Ah Wap Shee Wah Yeah"), jest coś tanecznego ("Lost Little Chrissy"), jest coś garażowo brudnego ("The Mighty Plan"), jest też coś tak szczeniacko uroczego, jak ballada "Space Is a Cold and Lonely Place". Muzycy chętnie sięgają po sekcję dętą ("I Belong To the Girls", "Don't Believe in 'em People") nadając aranżacjom głębi, choć z drugiej strony zdarza im się ocierać o surowe, punkowe brzmienie ("Human Cannonball Part Two", "Stockholm or Bust"). Słowem, przy każdym utworze potrafią wykombinować coś, czym przyciągną uwagę słuchacza. Nie da się jednak ukryć, że choć najnowszej płyty Captain Murphy słucha się przyjemnie, nie jest to pierwszy, ani zapewne ostatni tego typu album, który do nas dociera. Dobrze, że młodzi inspirują się muzyką, która powstała jeszcze przed ich urodzeniem, jednak dźwięki przez nich serwowane zawsze pozostaną drugiej świeżości.