- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Cannibal Corpse "The Wretched Spawn"
15 lat istnienia, miliony sprzedanych płyt na całym świecie i miejsce na liście "Billboard Top 200 Albums". Cenzura nie oszczędziła ich w kilku krajach, a materiału z pierwszych trzech krążków po dziś dzień nie mogą grać podczas koncertów w Niemczech. Mowa oczywiście o Cannibal Corpse, deathmetalowych weteranach zza Wielkiej Wody. W dwa lata po premierze "Gore Obssessed" zespół powraca z dziewiątym już wydawnictwem studyjnym, którego okładkę tradycyjnie zdobią krew, truposze i urocze mutanty.
"The Wretched Spawn" nie zaskakuje niczym nowym czy oryginalnym. I tak właśnie być powinno, bez niespodzianek i ostro do przodu. Kolejny album Cannibal Corpse to typowy dla Amerykanów death metal. Dynamiczny, przekrojowy w tempach i poszarpany ich zmianami, momentami chaotyczny i nieokiełznany. Jedynie bardziej techniczny niż dotychczas. Płytę tworzy trzynaście zwartych, mięsiście brzmiących numerów, zagranych cholernie sprawnie, momentami z niemalże chirurgiczną precyzją. Mamy tu wszystkie te elementy, którymi zespół pieści uszy swoich słuchaczy począwszy od debiutanckiego "Eaten Back To Life". Od miażdżących zwolnień ("Festering In The Crypt"), po motoryczną łupankę ("Severed Head Stoning", "Cyanide Assassin") i rzeźnickie grzańsko ("Psychotic Precision", "Frantic Disembowelment"). Po prostu stary, dobry Cannibal Corpse. Czy potrzeba coś jeszcze dodawać?
Rok 2004 zdążył juz obrodzić w wiele dobrych albumów deathmetalowych. Do nich zalicza się również "The Wretched Spawn". Najnowsza płyta Cannibal Corpse udowadnia, że grupa jest w wysokiej formie, zupełnie jakby nienaruszona zębem czasu, i wciąż potrafi zdrowo skopać tyłek. Sięgając po ten krążek zarówno długoletni, jak i młodsi fani zespołu na pewno nie będą zawiedzeni, bo to jeden z najlepszych albumów tej kapeli.