- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Candice Night "Reflections"
Candice Night jest znana przede wszystkim z formacji Blackmore's Night, z którą nagrywa płyty i występuje od 1997 roku. Co prawda urodziła się w Nowym Jorku, ale ma polskie korzenie. Jej babcia pochodzi gdzieś spod Białegostoku, a rodzice wyemigrowali z Polski do Stanów i tam się osiedlili. Karierę wokalistki rozpoczęła w roku 1993, gdy śpiewała w chórkach Deep Purple. Potem jej głos można było usłyszeć na albumie Rainbow - "Stranger In Us All" (1996), gdzie współtworzyła także cztery kompozycje. Candice jest żoną Ritchie Blackmore'a i dalsza jej twórczość związana jest z ekipą Blackmore's Night, dla której pisze teksty i jest główną wokalistką. Poza tym jest instrumentalistką i potrafi grać na siedmiu średniowiecznych instrumentach wykorzystywanych w tym zespole.
Materiał na krążek "Reflections" tworzony był przez lata, stanowią go przede wszystkim utwory, które przygotowywane były na potrzeby Blackmore's Night. Teraz artystka postanowiła spróbować swoich sił i nagrała solową autorską płytę.
Album otwiera kawałek zatytułowany "Wind is Calling (Hush the Wind)". Candice posiada niesamowicie czysty głos o "anielskiej" barwie, który kojarzy się z Karen Carpenter lub Annie Haslam (Renaissance). Właśnie w tej kompozycji słychać to bardzo wyraźnie, gdyż dominuje tu wokal. Dla odmiany "Gone Gone Gone" jest formą piosenki pop rockowej z delikatnym bluesowym zabarwieniem tworzonym przez gitarę. Kolejny numer, "Black Roses", autorka stworzyła jako pierwszą swoją kompozycję - tekst i muzykę napisała już w 1995 roku. Jest to perełka, klimatyczne cudeńko z krótką solówką skrzypiec w środku. Poza tym klawisze, dzwoneczki i smyki. Uwodzenia głosem ciąg dalszy następuje w "Now and Then". Z kolei ten tytuł znalazł się na albumie Blackmore's Night - "Under the Violet Moon" w 1997 roku. Tutaj subtelnie, tylko wokal, akustyczne tło i chórki.
Nagranie "Dangerous Smile" przypomina grupę Fleetwood Mac, kiedy występowała w niej Stevie Nicks. Kompozycję charakteryzuje melodyjny riff gitarowy współgrający harmonicznie ze śpiewem. Następna (to już według mnie trzecia) perełka z melodyjną aranżacją to piosenka "For You". Najładniejsza w całym zestawie. Mamy też na tej płycie typową rockową balladę - "Call It Love". Kolejny nastrojowy - nawet chyba można powiedzieć, że świąteczny - jest "Robin Red Breast". Album kończą numery z cygańskimi motywami skrzypiec. Najpierw "Alone with Fate" z wokalem artystki, gdzie wśród instrumentów słychać również cymbały koncertowe (Jankiel na nich grał w "Panu Tadeuszu") i na koniec instrumentalny, króciutki "In Time" z tematem zagranym na smyczkach.
Solowa płyta Candice Night jest idealną propozycja dla tych, którzy lubią posłuchać spokojnej i wyciszającej muzyki. Nie trzeba się wsłuchiwać. Ten głos i relaksujące brzmienie same do nas docierają. Album na specjalne okazje lub uroczystości. Nawet kilka z tych piosenek wyśmienicie może pasować do tworzenia klimatu na okres poprzedzający Boże Narodzenie. Wszystkiego niecałe czterdzieści minut. Ale zawsze można "Reflections" przesłuchać po raz kolejny. Polecam.