"Walk Into My Open Womb" is dedicated to apathy, deception, slavery and contempt. To self-annihilation performed through voluntary isolation. Rejecting of the codes shall lead to a fatal portrait of the truth - aiming for the withering of mankind.

Już ta deklaracja, autorstwa Mauro, lidera Canaan, zamieszczona na wkładce tego albumu, drugiego w karierze grupy, zwiastuje, że nie mamy do czynienia z wydawnictwem prostym w odbiorze, za to o pozytywnym przesłaniu. Mimo tego muzyki tej słucha się bardzo dobrze. Znacznie upraszczając, można ją określić jako smutny, przepełniony melancholią, mroczny ambient. O ile debiutancki album "Blue Fire" był niezwykle dojrzały pod względem kompozycyjnym, pod względem operowania nastrojem, to jego następcę należy uznać niemalże za arcydzieło. Jest bardzo stonowany, dużo spokojniejszy od debiutu. Ostrzejsze akcenty pojawiają się rzadko, na przykład w znakomitym utworze tytułowym. Nie muszę chyba wspominać, że Canaan nie nadaje się do słuchania "przy kotlecie", czy podczas jazdy samochodem. Wymaga od słuchacza skupienia. Tylko w ten sposób można odkryć piękno i bogactwo dźwięków stworzonych przez ten zespół.

Wspaniałą treść tego wydawnictwa uzupełnia jego forma. Ponad 92 minuty muzyki zawarte są na dwóch płytach kompaktowych, zapakowanych w kartonowe koperty. Do nich dołączone są dwie wkładki. Jedna przedstawia skład zespołu, druga - koncept tego wydawnictwa. Całość okraszona została niezwykle schludną szatą graficzną.

W Polsce wydawnictwo to dostępne jest drogą wysyłkową w Pagan Records.