- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Bush "Golden State"
Po - nie ukrywajmy - słabej "The Science of Things", brytyjski Bush wziął się ostro do pracy. Niespełna dwa lata później mamy kolejną - czwartą studyjną, a piątą w całej kolekcji zespołu - płytkę, "Golden State". Mała ciekawostka: pierwsza wersja okładki miała ukazywać czarny, rozmazany, wzbijający się ku górze samolot. Niestety, a może "stety", okładkę ze sprzedaży wycofano. Powód - skojarzcie z 11 września. Obecna wersja to tylko białe napisy. Nie przyciąga wzroku odbiorcy, ale niech i tak będzie.
Podszedłem do tego albumu "z pewną dozą nieśmiałości", ale muszę przyznać, że z każdym przesłuchaniem jest lepiej. Początkowo wszystko zlewa się w monotonną całość, poprzerywaną gdzieniegdzie wyskokowymi numerami. Należy się jednak lepiej przysłuchać temu wydawnictwu - wówczas wszystko staje się jasne. Trzeba także przyznać, że - początkowo krytykowany za zbyt duże inspirowanie się twórczością Nirvany - zespół na dobre zaczął wypracowywać swój własny, surowy styl.
"Golden State" jest płytą lekko pokręcona. Trochę w niej typowego Busha ("Solutions", "The People That We Love"), jest też sporo niemal punkowych zagrywek ("The People That We Love", "Reasons", "My Engine Is With You"), odrobina psychodelii w "Out of This World" i piękna ballada "Inflatable". Hiciorem może być "Headful of Ghosts" - mój typ!
Maniera wokalna Gavina, tak jak na poprzednich krążkach, niesie ze sobą lęk, depresję i gniew. Zastanawiam się, na co ten koleś cierpi? Brak inspiracji czy jej nadmiar? Nie wiem. Ale na tym chyba polega status wokalisty grunge czy też post-grunge (o ile można to tak nazwać). Muzycznie zespół radzi sobie całkiem nieźle; świetnie uzupełniają się przesterowane gitary, miejscami podkręcony bas także ma swoje pięć minut, a perkusista zadziwia tu i ówdzie swoimi sztuczkami.
Wszystko razem daje sporą dawkę dobrego, rockowego grania, którego autorzy potrafią się świetnie obronić przed popadnięciem w rutynę. Na pewno spodoba się szkolnej (i nie tylko) młodzieży. Ja nie mogę się już doczekać ponownego spotkania z muzyką zespołu "na żywca". Wierzcie mi - granie dobrych koncertów to ich specjalność, o czym miałem okazję przekonać się podczas Roskilde Festival 2000.
Materiały dotyczące zespołu
- Bush