- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Burzum "Hlidskjalf"
Niektórzy z Was mogą się zastanawiać, co recenzja "Hlidskjálf" robi w ogóle na www.rockmetal.pl". Już po wydaniu poprzedniej płyty, zatytułowanej "Daudi Baldrs", Varg Vikernes całkowicie odciął się od blackowej sceny i postanowił kontynuować swoją muzyczną karierę w nieco innych klimatach. Niemniej, wpływ poprzednich albumów Burzum na norweski black metal jest niepodważalny i choćby dlatego, należy ostatniemu wydawnictwu poświęcić trochę miejsca.
"Daudi Baldrs" podzielił fanów Burzuma na dwa obozy. Jeden, zawiedziony nowym obliczem Grishnacka, po prostu o nim zapomniał, drugi natomiast pozostał mu wierny i mimo często mieszanych uczuć, znalazł jednak w tym wydawnictwie coś niezwykłego. Najnowszy album Vikernesa z pewnością jeszcze bardziej zaznaczy ów podział. "Hlidskjálf" to w prostej linii kontynuacja tego co usłyszeliśmy na "Daudi Baldrs" i jako taki, nie może być inaczej traktowany. Jednak w przeciwieństwie do poprzedniej produkcji, Vikernes zrezygnował z "niesamowitego" narzędzia jakim jest MIDI i nagrał nowy materiał na normalnych klawiszach (ponoć tych samych, które przyczyniły się do powstania "Tomhet" na "Hvis Lyset Tar Oss"). Efekty tego posunięcia słychać już od pierwszych minut obcowania z "Hlidskjálf": nagranie jest czystsze, od strony technicznej utwory wydają się być bardziej skomplikowane. Zmiany nie ominęły także tego co najważniejsze, czyli samej muzyki. O ile na "Daudi Baldrs" mogliśmy posłuchać pięknych i podniosłych hymnów, tak na "Hlidskjálf" więcej jest stonowanego ambientu, atakującego umysł różnymi odgłosami. Tej płyty powinno słuchać się w plenerze, w absolutnych ciemnościach - wtedy doznania stają się jeszcze bardziej niesamowite.
"Hlidskjálf", podobnie jak "Filosofem" można podzielić na dwie części. Pierwsza z nich, zdecydowanie bardziej melodyjna i agresywniejsza, atakuje nas feerią dźwięków, tworząc niezwykle bogate melodie, przepełnione zawsze obecnym na płytach Burzum smutkiem. W skład drugiej, zdecydowanie bardziej stonowanej, wchodzi niezwykle różnorodna paleta ambientowych odgłosów, które z kolei tchną ciągłym niepokojem. Słuchając tego albumu, można autentycznie wczuć się w klimat czasów, o których opowiada i odnieść trafne wrażenie, że w dziedzinie budowania klimatu Vikernes naprawdę jest geniuszem. Samotne wędrówki, dzięki tej płycie stają się naprawdę czymś niezapomnianym.
Nie będę pisał o poszczególnych utworach, gdyż uważam, że rozbijanie tej płyty na kawałki traci jakikolwiek sens. "Hlidskjálf" to przygoda na jeden raz, tego słucha się jednym tchem, inaczej gubi ona swój tak misternie zbudowany klimat. Podsumowując, chciałbym jeszcze napomknąć o jednej rzeczy. Mimo, że "Hlidskjálf" jest dopiero drugą częścią zapowiadanej przez Vikernesa trylogii, to chyba jasno i przejrzyście nakreśla ona styl muzyczny, w jaki Varg skieruje się po jej ukończeniu. Wydaje się wątpliwe, żeby sięgnął jeszcze kiedyś po gitarę, stał się na powrót Countem Grishnackiem i zaatakował nas kolejną niesamowitą black metalową płytą, tak jak robił to w przeszłości. Varg Vikernes już raczej nie pójdzie drogą tego rodzaju sztuki, która zaniosła go za mury Bergen. Więcej, ponieważ jest to ostatnia płyta Burzum z rozwiązywanego Misanthropy, istnieje duża szansa, że Varg w ogóle odetnie się od metalu. Byłoby szkoda, ale my, fani, nie mamy już na to żadnego wpływu...
Dobrze, że na nowej płycie Varg ma zamiar powrócić do metalu.
Materiały dotyczące zespołu
- Burzum
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Mayhem "De Mysteriis Dom Sathanas"
- autor: Haron
Bathory "Blood On Ice"
- autor: @dam