- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Burzum "Burzum"
Muzyki Count Grishnackha chyba nie trzeba przedstawiać. Burzum jest już tak znane, że chyba każdy kojarzy ten Black Metalowy projekt genialnego Norwega, jeżeli nie z autopsji, to przynajmniej ze slyszenia. Debiutancki LP, zatytulowany dokladnie tak samo, jak projekt - "Burzum", był w chwili, nagrania nowym i bardzo odkrywczym spojrzeniem na muzykę metalową. Celowo nie napisałem tu Black Metalową, gdyż w tym czasie Black Metal był w powijakach. Wielka i nieśmiertelna scena dopiero się rodziła. Black Metal grały wówczas tylko takie hordy, jak Immortal, Mayhem, Carpathian Forest, Darkthrone, Samael, czy właśnie Burzum. Ale żadna z nich (oprócz Darkthrone i Samaela) nie miała płyty długogrającej na swoim koncie. Emperor, Satyricon czy Dimmu Borgir, tak popularne dzisiaj wśród dzieci, straszących swoich rodziców i kolegów z klasy "satanizmem", nie wychodziły jeszcze poza stadium planów swoich przyszłych twórców. Wiec były to początki sceny.
Debiutancki krążek Grishnackha nie oszałamia ścianą dżwięku, zbudowanego klawiszami i gitarami. Muzyka zagrana jest na dość wysoko strojonej gitarze i wysunietym do przodu basie. Perkusja gra proste rytmy i można ją porównać brzmieniowo z pierwszymi dokonaniami Bathorego ("Bathory", "The Return"), chociaż różni się od dzieł Quorthona częstszym stosowaniem podwójnych stopek.
Cała płyta (podobnie jak wszystkie inne dokonania Greifi Grishnackha) jest bardzo depresyjna. "Burzum", to przyznają wszyscy, którzy słyszeli ten akt, tworzy najbardziej nostalgiczną i dołującą muzykę w całym Black Metalu. Niewiele kapel jest w stanie wytworzyć taką atmosfere smutku, desperacji i autentycznego, wszechobecnego ZŁA. Nastrój potegują jeszcze niesamowity i histeryczny wokal Grishnackha, który pierwszy zastosował tak wysoki "śpiew" w Black Metalu (co obecnie stało się popularne) oraz jedne z najlepszych i najmroczniejszych tekstów w muzyce metalowej.
Na płycie, oprócz typowo Black Metalowych utworów takich, jak "My Journey To The Stars" czy "Feeble Screams From Forests Unknown", znajduje się jeden otwór ("Dungeons Of Darkness"), który można zaklasyfikować jako początek dark ambientu, serwowanego obecnie w dużych dawkach przez Cold Meat Industry Rogera Karmanika.
Podsumowując, debiut Burzum jest płytą, która wyznaczyła obecne, jakże pokrętne drogi, norweskiego Black Metalu. Mimo upływu długiego czasu od jej wydania w dalszym ciągu przyćmiewa wiele nowych wydawnictw tego gatunku (Dimmu Borgir nie sięga mu nawet do kolan!). Nie musze już dodawać, że nieposiadanie tej płyty to lamerstwo. I każdy, kto śmie się nazywać Black Metalowcem, powinien przynajmniej jej wysłuchać, żeby zobaczyć na czym wzorują się jego nowi idole pokroju Marduk czy Dimmu Borgir. Przed Burzum należy upaść na kolana, upajać się Złem i nocą, wlewającymi się do duszy za pomocą tej muzyki. Burzum to KULT!!!
Jego wycia w niebogłosy, skrzeki i pitolenie na dwóch chwytach ma z pewnością swój wymiar transowo-depresyjny, a dokonania pozasceniczne dodają mu psychotycznej aury. Uważam, że gdyby Varg nie zabił kogoś i nie spalił kilku kaplic, nikt by o jego pitoleniu dzisiaj nie mówił. Czy może sie to to podobać? Jasne, że może, tak samo jak disco-polo, czerwone gitary i imprezy na remizie i teleturniej jaka to melodia.
Czy da się muzykę oceniać "obiektywnie"? Do pewnego stopnia tak. Można np określić, czy ktoś fałszuje, czy nie, na ile opanował kunszt gry na swoim instrumencie, czy potrafi dopasowywać dźwięki (kompozycja i orkiestracja) etc. Cała reszta, tak wszystko o czym tutaj piszemy, począwszy od recenzji to poruszanie się w realiach subiektywności.
Odpowiadając Krukowi: myśmy z Burzuma zwyczajnie ryli, podobnie jak z wielu nastroszonych, zakompleksionych facecików, ubranych na czarno, najeżonych kolcami, pozujących z pomalowanymi gębami i toporami w dłoniach. Ich wykrzywione gęby i groźne pozy wyglądały komicznie, muzyka była glównie garażowym rzężeniem , teksty pornografią umysłową. Jedyną istotną różnicą pomiędzy Vargiem a 1000 innych młodzieńców przygrywających na dwóch chwytach, jest to, że zrobił to o czym mówił (a przynajmniej część), okazał się słownym koleżką. He talked the talk and walked the walki i z finezją użył swej siekierki . To był główny powód fascynacji nim jaki odbierałem wtedy kiedy Burzum zaczynał i nadal jest. Robiono z nim ekstensywne wywiady do filmu o blacku, opisy tego co wyrabiał pojawiły się na pierwszych stronach gazet etc. Stał się obiektem badań psycholoów i masturbacji dla maluczkich.
tak czy inaczej mówienie, że w blacku nikt nic nie pokazał innego niż Wikernes to radykalny sąd i falsyfikowalny z efektem pozytywnym
Materiały dotyczące zespołu
- Burzum
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Aerosmith "Honkin' On Bobo"
- autor: Maciej Mąsiorski
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
The 69 Eyes "Back in Blood"
- autor: Jakub "Rajmund" Gańko
Deicide "Legion"
- autor: Megakruk
Mayhem "De Mysteriis Dom Sathanas"
- autor: Haron
Darkthrone "Ravishing Grimness"
- autor: DaemonVII
- autor: Eld