- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Buldog "Laudatores Temporis Acti"
Buldog po raz drugi udowadnia, że wiersze to coś znacznie więcej niż nudna lekcja polskiego, a poezja śpiewana to nie tylko ogniskowe granie harcerzyków na obozie w Bieszczadach.
Ale czy Buldog gra poezje śpiewaną? Zdecydowanie nie. Owszem, teksty to dzieła poetów - i to nie byle jakich, bo na płycie "Laudatores Temporis Acti" "usłyszymy" m.in. Tuwima, Asnyka, Osiecką czy Wojaczka. Ale - z całym szacunkiem dla takich zespołów, jak chociażby Stare Dobre Małżeństwo - Buldog to nie gitara i harmonia. Więc co?
Właściwie mamy mieszankę wszystkich gatunków. No dobra, nie ma metalu i muzyki gospel, ale elementy punka, reggae, funku, a nawet rapu się znajdą. Buldog to świetne skrecze i wstawki DJ Georga, mocny, pulsujący bas Wieteski, energiczna sekcja dęta (trąbka, saksofon i puzon - magiczne trio znane z Kultu rządzi i dzieli również w Buldogu) i "kultowe" klawisze Syna Stanisława. Skojarzenie z Kultem nieprzypadkowe - w końcu Syn Stanisława to nie kto inny, jak Jacek Szymoniak, który z ekipą Staszewskiego nagrał "Piosenkę młodych wioślarzy".
Buldog bawi się muzyką - mamy i szybkie, by nie powiedzieć punkowe numery jak "Słowa do piosenki na ostatni dzień roku" do słów Wojaczka, ale także spokojne, stonowane, refleksyjne "Daremne żale". Płyta jest naprawdę różnorodna, ale w tym wszystkim czuć wypracowany styl zespołu. Wystarczy kilka nut, by wiedzieć, że w głośnikach leci załoga Wieteski (byłego basisty Kultu, a obecnie jego menedżera) - przydatna rzecz, jeśli ktoś myśli o udziale w "Jaka to melodia".
Ale Buldog nie byłby tak wyjątkowy, gdyby nie Tomek Kłaptocz, były lider Akurat. Już przy "Chrystusie miasta" wokalista pokazał, że talent ma nieprzeciętny, a w "Laudatores Temporis Acti" tylko potwierdza swoją wysoką formę. Raz jego głos jest spokojny, anielski, romantyczny, by za chwilę można było w nim wyczuć żal albo pretensje do ludzkości i świata, jak w singlowej "Piosence o Bośni". Kłaptocz to aktor, więc nic dziwnego, że ma w rękawie masę sztuczek na to, by przyciągnąć uwagę słuchacza. I chwała mu za to, że robi to aż tak często (a oglądanie go na żywo to prawdziwa przyjemność - nie trzeba być członkiem Ruchu Palikota, by to docenić). Muzycy Akurat muszą cierpieć na deficyt śliny po tym, jak pluli sobie w brodę, że wypuścili taki skarb ze swoich ramion.
Warto też dodać, że Kłaptocz napisał trzy teksty - członkowie Buldoga podkreślają, że wykorzystują prace poetów, bo im pisanie własnych dzieł nie wychodzi, ale w tym przypadku to kurtuazja. Naprawdę nie czuć różnicy i Kłaptocz zdecydowanie zasłużył na miejsce w tym zacnym towarzystwie.
Jeżeli ktoś się obawia, że teksty to smęty o kwiatach, to spokojnie, nic takiego tutaj nie znajdziecie. Aż dziw bierze, że słowa poetów, choć mają tyle lat, nadal są tak aktualne - trochę to smutne, trzeba przyznać. Buldog jednak nie opiera się wyłącznie na słowach, bo dokłada do tego własną, świetną muzykę, a Tomek pięknie to wszystko zaśpiewał. Ten miks spowodował, że "Laudatores Temporis Acti" to jedna z lepszych płyt 2011 roku. Szkoda, że tak niedoceniana.
Materiały dotyczące zespołu
- Buldog