zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Budgie "In For The Kill"

14.10.1999  autor: RaMoNe
okładka płyty
Nazwa zespołu: Budgie
Tytuł płyty: "In For The Kill"
Utwory: In For The Kill; Crash Course In Brain Surgery; Wondering What Everyone Knows; Zoom Club; Hammer And Tongs; Running From My Soul; Living On Your Own
Wykonawcy: Burke Shelley - wokal, gitara basowa; Tony Bourge - gitara; Pete Boot - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: MCA
Premiera: 1974
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

To moja ulubiona płyta Budgie. Zainteresowałem się muzyką Budgie dzięki Metallice i Larsowi Ulrichowi, który wypowiada się o niej tak entuzjastycznie. Ja osobiście nie popadam w aż taką euforię, choć bardzo tę kapelę lubię i oczywistego wkładu jej muzyki w późniejszy obraz heavy metalu nie zamierzam ani trochę kwestionować.

Ta płyta w najmniejszym stopniu potwierdza główny zarzut odnośnie Budgie, mianowicie wtórność względem tytanów lat 70-tych, a głównie Led Zeppelin i Deep Purple. Rzecz jasna, porównań nie da się uniknąć, lecz z drugiej strony wzorowanie się na Zeppelinach nie jest wielkim grzechem.

Jeżeli w ogóle któraś z płyt Budgie potrafi porwać, nie pozwoli się nudzić, to spełni to zadanie "In For The Kill". Zespół prezentuje rasowego hard rocka ("In For The Kill", "Crash Course In Brain Surgery", "Zoom Club", Living On Your Own") lecz także nie zapomina jak fachowo gra się bluesa ("Hammer And Tongs").

Rodzynkami są dwa następujące po sobie numery. Po pierwsze wspomniany już "Zoom Club" - bardzo melodyjny jak na Budgie, ale jednocześnie okraszony świetnym, ciężkim riffem oraz zeppelinowski, przesiąknięty bluesem "Hammer And Tongs".

Budgie to zgrany kolektyw. Nie ma w nim takich indywidualności jak John Bonham, Ritchie Blackmore czy Jimmy Page, ale według mnie zasługuje na włączenie go do kanonu muzyki rockowej. To co im przeszkodziło w odniesieniu prawdziwego sukcesu to, jak mi się wydaje, ograniczona chłonność rynku na zespoły hard rockowe. Krytycy i fani mieli swoich faworytów, a dla Budgie po prostu zabrakło miejsca.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Budgie "In For The Kill"
Andi69 (gość, IP: 188.146.74.*), 2015-07-23 19:13:44 | odpowiedz | zgłoś
Świetnotrwała płyta.
O_o
Moonshine (gość, IP: 89.229.79.*), 2011-06-02 09:48:58 | odpowiedz | zgłoś
Wydaje mi się ,że Budgie nie definiowało gatunku lecz się w nim poruszało i może dlatego wciąż porównuje się ich do Led Zeppelin albo Black Sabbath.A podobieństw nie da się nie zauważyć (a raczej usłyszeć) mimo to kapela ma wiele swoich świetnych i oryginalnych kompozycji i to dzięki nim powszechnie uważa się ,że jako jedyni mogli konkurować z ówczesnymi gigantami ciężkiego grania. Osobiście jest to jeden z moich ulubionych zespołów tamtych lat i słucham ich na równi z wyżej wymienionymi. Pozdrawiam
Ekhm....
Kubek (gość, IP: 83.238.149.*), 2010-07-27 22:50:21 | odpowiedz | zgłoś
Prawda jest taka że każda muzyka jest w pewien sposób wtórna, szczególnie jeżeli mówimy o muzyce jednego gatunku/kanonu (chociaż samo pojęcie muzyki rockowej jest i tak dość szerokie). Po drugie, Budgie powstało przed Black Sabbath, i z tego co wiem, również przed Led Zeppelin, więc jakiekolwiek pomawianie o zżynki są śmiechu warte... Po trzecie, tak jak zauważyli przedmówcy, Budgie mają (mieli?) swój indywidualny styl, brzmienie, "feel" (nie lubie tego słowa), wręcz do bólu charakterystyczne (przynajmniej za czasów jak grał tam Tony Bourge). Ja osobiście lubie tą kapele nawet bardziej niż Sabbathów i Zeppelinów. Co do braku indywidualności - Tony Bourge definitywnie był (juz nie gra) indywidualnością w świecie rocka. W życiu nie slyszałem gitarzysty, który pisałby takie ciężkie, brzmiące niczym rozpędzony betonowy osioł, lekko bluesujące riffy (właśnie "In for the kill"), jakże inne od np. Iommiego. Porównywanie go to Page'a nie ma sensu, bo choć Page jest świetnym rockowym kompozytorem, to na żywo... Nigdy nie zrozumiem co ludzie lubia w Zeppelinach live, wiekszosć ich występów to wsypa na wsypie (z materiału jaki słyszałem chyba tylko "BBC Sessions" wypadły dobrze).
genialny sound
vaderhead
vaderhead (wyślij pw), 2010-03-15 10:19:35 | odpowiedz | zgłoś
minęło już tyle lat, a ludzie ciągle jak mantra powtarzają za starym sloganem, że Budgie to epigon Black Sabbath i Led Zeppelin, no ale że wpływ Deep Purple tu można zauważyc to pierwsze słyszę, hehe wg mnie Budgie zawsze miało swój własny sound, wystarczy usłyszeć parę taktów i już wiadomo że to Budgie, poza tym ta zapomniana jeszcze do niedawna kapela miała wielkie szczęście, że Metallica ich wzięła na tapetę i przypomniała światu, bo jest czego tu posłuchać naprawdę, również takim bandem jest na pewno Diamond Head, oraz UFO te 3 kapele to najbardziej niedowartościowane sztuki z hard rocka tamtych lat, mało tego funkcjonują do dzisiaj i wydają świetne płyty, jeszcze żeby tak amerykańscy prekursorzy epic metalu Warlord się jeszcze raz zreaktywowali, choćby na jedną trasę, plzzzz :)))
re: genialny sound
saxon01 (gość, IP: 83.11.254.*), 2010-04-17 23:55:12 | odpowiedz | zgłoś
no własnie wkur..ia mnie to jak jacyś pajace gderają,że to kopia Sabsów,Zepellinów itd,itp,tdi,jtd(hehe)zespól ma swój własny styl,a że gra muze zblizoną do tych wielkich kapel to chwała im,za to bo to wielka sztuka tak grać a przy tym mieć własny sty,którego im nie brakuje!!!tak samo piszą tu o Mastodon,że kopia ,że to juz grali 30lat temu,to cały grunge też kopia Sabsów w latach 90!!!a płyta Yeld pearl jam to kopia Zeppelinów,eh oby jak najwiecej takich albumów w naszym wieku!
Deep Purple?
wacław (gość, IP: 85.221.173.*), 2010-03-14 20:47:02 | odpowiedz | zgłoś
moim skromnym zdaniem to jest ripoff z Led Zep i Sabbathów

Oceń płytę:

Aktualna ocena (216 głosów):

 
 
89%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- Budgie

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Black Sabbath "Black Sabbath"
- autor: Elwood

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?