- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Brendan Perry "Ark"
Solowa działalność Brendana Perry'ego, współtwórcy kultowego Dead Can Dance, nie należy do najbogatszych. O ile po rozpadzie grupy Lisa Gerard uwikłała się w liczne projekty z różnymi mniej lub bardziej znanymi muzykami, Perry do 2010 roku wydał tylko jedną płytę - pochodzącą z 1999 roku "Eye of the Hunter".
Drugi album był zapowiadany od dość dawna, ale ponieważ "Eye of the Hunter" mnie rozczarowało, nie interesowałem się zbytnio losami następcy. Może to i dobrze, bo najpierw w sieci pojawił się utwór "Utopia", który uważam za najsłabszy punkt albumu, a tak mogłem dać się pozytywnie zaskoczyć całości. Opisując krótko muzykę zawartą na "Ark", można powiedzieć, że ta płyta zawiera prawie wszystko, za co kochamy styl Perry'ego. Jest nastrojowa, oparta na stosowanych z dużym wyczuciem prostych, powtarzanych motywach, sięga obficie do brzmień instrumentów etnicznych i oczywiście, opatrzona jest tym charakterystycznym, głębokim głosem. Co niezwykłe, choć taki styl wydaje się bardzo łatwy do wyeksploatowania, a lata lecą, "Ark" nie ma żadnych znamion autoplagiatu ani dzieła epigońskiego. Perry'emu udało się stworzyć szereg nieskomplikowanych, ale wciągających utworów w stylu jego piosenek z czasów Dead Can Dance, które w niczym nie ustępują kompozycjom wtedy tworzonym. Zresztą, dwa spośród zamieszczonych na tej płycie utworów ("Babylon" i "Crescent") były wykonywane przez DCD podczas trasy w 2005 roku. Tutaj otrzymały ostateczny szlif.
Jest jednak w tej beczce miodu łyżka dziegciu, która kryje się w warstwie wykonawczo - produkcyjnej i sprawia, że "Ark" to płyta dość trudna w jednoznacznej ocenie. Nie chodzi bynajmniej o to, że Perry źle na tej płycie śpiewa - wokal brzmi świetnie. Dużo lepiej od ciągłego zawodzącego wjeżdżania w dźwięki z "Eye of the Hunter" - pewnie, zdecydowanie, często przejmująco, czysto bez artefaktów strojenia. Problem sprawia kilka detali, charakterystycznych dla albumów w pełni zrealizowanych przez jedną osobę. Przede wszystkim udział partii programowanych jest niepotrzebnie duży. Po drugie jakość tego programowania pozostawia wiele do życzenia - zbyt dużo tu sztucznej, mechanicznej kwantyzacji tempa i dynamiki, zwłaszcza jak na aranżacje odwołujące się do tak wielu brzmień kojarzących się jednoznacznie z kontekstami akustycznymi. Automatyczny swing w "This Boy" brzmi po prostu absurdalnie, a partie etnicznych bębnów nie dają efektu wciągającego groove'u, który znamy ze "Spiritchaser" czy z niektórych nagrań koncertowych Dead Can Dance. Samo brzmienie automatu perkusyjnego też mnie nie przekonuje - sample kojarzące się jednoznacznie z latami 80. są tu łączone z dźwiękami nieco bardziej nowoczesnymi w sposób, który na mnie nierzadko wywiera wrażenie nieco nieporadnego mezaliansu.
Mimo tych wad, "Ark" to - patrząc całościowo - świetny album. To przede wszystkim bardzo dobre utwory, do tego rewelacyjnie zaśpiewane. I chociaż bardzo chciałbym, żeby ta płyta została nagrana z innymi muzykami i lepiej zrealizowana, jak dla mnie to i tak najlepsze, co wyszło z rąk członków Dead Can Dance od rozpadu grupy.
A najlepsze co wyszło po rozpadzie DCD to płyta "Departum" Lisy Gerrard, polecam !
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Dimmu Borgir "Abrahadabra"
- autor: Megakruk
Behemoth "Evangelion"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol
Amorphis "Skyforger"
- autor: Megakruk
CETI "Lamiastrata"
- autor: Midian
Hunter "Hellwood"
- autor: Megakruk
Facet ma power.