- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Breakout "Żagiel ziemi"
"Żagiel ziemi" - o tej płycie Breakoutów chyba mało kto słyszał. Podejrzewam, że zespół się jej wstydził (raczej nie bez powodu) i zastanawiam się, co skłoniło Tadeusza Nalepę do jej wydania dziś. Pierwszy rzut oka nie zapowiada dość dramatycznych atrakcji, czekających na słuchacza. Na kolorowej okładce digipaku widnieje dość wyidealizowany portret Miry Kubasińskiej i Nalepy, a na jego rewersie wyjątkowo paskudne ich zdjęcie, gdzie wyglądają na mocno zmęczonych życiem rockandrollowców. Ostrych zawodników, rzec by się chciało po przeczytaniu zamieszczonych obok tytułów utworów. "Rekord jest próbą", "W tłumie stadionu", "Maraton", "Nad Stadionem w Olimpii" - co to ma wszystko znaczyć? Zagadkę rozwiązuje dopiero wnętrze szczelnie opakowanego folią digipaku - "Nagrania zawarte na płycie stanowią część tryptyku "Znicz olimpijski", zrealizowanego z okazji Igrzysk Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku". Po wysłuchaniu tego materiału, aż się boję spytać, co się stało z resztą owego tryptyku, albowiem "Żagiel ziemi" jest wprost nie do słuchania - przynajmniej dla kogoś, kto mówi po polsku. Płytę niszczą tragiczne, grafomańskie teksty, autorstwa niejakiego Piotra Trojki. Słyszałem już wiele głupot w muzyce rockowej; niestraszna mi tematyka wyznań miłosnych, libacji alkoholowych, szybkich samochodów ale... sport? Warto przytoczyć kilka fragmentów twórczości Piotra Trojki:
Tak to ja, mięsień twój
Tak to ja, mięsień twój
Jestem twoim dobrym mięśniem
Mięśniem twojego ramienia
Służę ci wiernie i służę pewnie
Najlepiej z twoich przyjaciół
(...)
Jestem źrenicą twoją
Chłonę stadionu przestrzeń
Odpowiadam ci zawsze na pytania
("Jestem zwykłym mięśniem")
I znowu gwizd i znowu piłka w bramkę leci
Lecz bramkarz dłonią przerywa jej lot
Napastnik strzela znów, przerwać obronę chce
I znowu wrzawa, znowu gol
("To nas łączy")
Maraton
Najdłuższa walka z własnym zmęczeniem
Najdłuższy bieg by krzyknąć - zwycięstwo
Zwycięstwo nad słabością własnego ciała
Nad słabością innych biegaczy
Zwycięstwo nie okupione krwią pomordowanych, ani łzami, ani zniszczeniem
Ale zwycięstwo w szlachetnej walce, po której pokonani serdecznie ściskają
prawicę zwycięzcy.
("Maraton / Biegł przed siebie / Maraton - najdłuższa walka / Czy ludzie
muszą się zabijać")
W powyżej cytowanym utworze mamy do czynienia z dramatyczną, pełną patosu melodeklamacją. Opowiedziana jest tam historia maratonu, a także twórcy nowożytnej olimpiady, który to, kiedy już wymyślił co miał wymyślić, "spojrzał w niebo i ujrzał złoty helleński dysk - i gołębie zamiast obłoków pękających szrapneli". Jak się nietrudno domyślić, teksty te już same w sobie śmieszne, w połączeniu z bluesrockową muzyką Nalepy dają efekt wybitnie komiczny. Niestety głos jest cały czas na tyle wyeksponowany, że łatwo zignorować się ich nie da.
Muzycznie płyta jest trochę więcej niż przyzwoita. Wprawdzie po świetnym, dynamicznym pierwszym kawałku, robi się dużo mniej ciekawie, ale wynagradza to tytułowy, urokliwy blues (nawiasem mówiąc, jako jedyny ma strawny tekst) i naprawdę mocny koniec płyty. Wielka szkoda, że te trzy ostatnie, znakomite utwory, zostały zmarnowane na tego rodzaju wydawnictwie. Uwagę zwraca zwłaszcza rozbudowany i klimatyczny "Maraton..." (to ten ze wspomnianą koszmarną melodeklamacją) oparty na dość ciężkim jak na Breakout riffie.
Po co było wyciągać na światło dzienne tę zawstydzającą płytę? Czyżby Nalepie, aż tak brakowało pieniędzy, czy też może na jej wydanie nie miał wpływu (choć biorąc pod uwagę, że zajął się jej remasteringiem, wydaje mi się to wątpliwe)? Skoro można się było posunąć aż do tego, to trochę żal, że autorzy nie poszli na całość i nie zaznaczyli tematyki olimpijskiej na okładce, usiłując w ten sposób wykorzystać koniunkturę na zbliżające się igrzyska w Sydney.
Po długich rozmyślaniach postawiłem płycie ogólną ocenę 3/10. Gdybym miał oceniać oddzielnie, to za muzykę dałbym 5/10, a za teksty - trzy lata ciężkich robót w kamieniołomach.
Tadzio wyszedł obronną ręką...
Wyguglanie tego faktu powinno zająć autorowi recenzji 15 sekund.
Wstydź się autorze ;)
Materiały dotyczące zespołu
- Breakout