- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Bończyk Krzywański "Depresjoniści"
To, że po śmierci Grzegorza Ciechowskiego Republikę należało rozwiązać, pozostaje bezsprzeczne. To właśnie on był sercem i mózgiem tego zespołu - kontynuowanie działalności bez niego byłoby nie tylko nie na miejscu, ale również bez sensu. Szkoda jednak by było, gdyby pozostali członkowie zespołu nagle zniknęli bez śladu. Tak się na szczęście nie stało - Leszek Biolik dołączył do Wilków i zajął się produkcją płyt, Sławek Ciesielski ma swój zespół Kije, a Zbyszek Krzywański, po ostatnim koncercie Republiki na "Przeglądzie Piosenki Aktorskiej" w 2002 roku, nawiązał współpracę ze znanym aktorem Jackiem Bończykiem. Płyta "Depresjoniści" jest właśnie jej owocem.
Jak na materiał skrywany pod takim tytułem przystało, jest on bardzo mroczny i ponury - zarówno w warstwie tekstowej, jak i muzycznej. Za wszystkie teksty odpowiedzialny jest Jacek Bończyk - traktują o nieudanych związkach, tytułowych depresjach oraz wątpliwościach i rozczarowaniach życiem codziennym. Można je spokojnie nazwać dołującą poezją, lecz bynajmniej nie są to grafomańskie pseudo-wiersze z blogów mrocznych trzynastolatek. Jeśli chodzi o muzykę, to jest ona bardzo... republikańska. Myślę, że bez żadnych przeszkód tak mogłaby brzmieć kolejna płyta Republiki - brzmienie "Depresjonistów" bardzo przypomina najmocniejsze kawałki z ostatniej studyjnej płyty zespołu Ciechowskiego, "Masakry", jak "13 Cyfr" czy "Sado-Maso Piosenka". Krzywański wiosłuje piękne solówki ("Cipramillo", "Bezsenny"), ale też i idealnie budujące klimat riffy ("Moje Zgubione Ja", "Bajka (On Bardzo Kochał Ją)"). Na albumie jest jednak również bardzo dużo elektroniki, objawiającej się czy to w postaci syntezatorów (ironiczne "Uśmiechaj Się", krótki przerywnik "Inaczej Jest"), czy też loopów oraz... scratchy (zamykający płytę "Jestem Tutaj Tylko Na Chwilę"). Zdecydowanie najbardziej z całego materiału wyróżnia się przecudny "Tracę Siły", w którym gościnnie zagrał na fortepianie sam Leszek Możdżer. To chyba jedyny utwór, który można posądzić o chwytliwą melodię czy jakiekolwiek szanse na zostanie hitem. Aczkolwiek nasze media są niestety bardziej zainteresowane nową płytą beznadziejnej Dody czy przekiczowatego Piotra Rubika. A szkoda, bo mimo iż można się przyczepić, że "Jestem Tutaj Tylko Na Chwilę" jest jednak zbyt bliskie stylistyki hiphopowej, a Jacek Bończyk nie jest urodzonym wokalistą rockowym, to wyszedł z "Depresjonistów" naprawdę bardzo udany album. Mam nadzieję, że ta współpraca nie zakończy się tylko na jednej płycie.
1.Bończyk nie umie śpiewać. Teksty miałkie, przegadane.
2.Muzyka wtorna ,bez polotu,bez wyobraźni
Ogolnie słabe to artytycznie.