- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Black Sabbath "Paranoid"
Zaledwie siedem miesięcy po premierze swojego debiutanckiego albumu zespół Black Sabbbath wydał drugą płytę. "Paranoid" został nagrany w cztery dni. Grupa chciała, aby tytuł płyty brzmiał "War Pigs", jednak wytwórnia nie zgodziła się, argumentując, że mogłoby to niedobrze kojarzyć się z trwającą wówczas wojną w Wietnamie. Nieoczekiwany sukces singla "Paranoid" ułatwił wybór nowego tytułu. Co ciekawe, wytwórnia nie zmieniła okładki (żołnierz z mieczem w ręku), co doprowadziło do swoistego paradoksu. Jak wspomina Geezer Butler: "Kiedy pojechaliśmy do Stanów, ciągle pytano nas, co wspólnego miała ta okładka z paranoją. Czy ten koleś jest paranoikiem, bo trzyma w ręku miecz?". Tyle o genezie tytułu. Teraz o muzyce.
"Paranoid" dosyć znacznie różni się od swojego poprzednika. Przede wszystkim jest to album bardziej dojrzały, z pierwszymi hitami ("Paranoid", "Iron Man") i już wypracowanym własnym stylem - opartym na przygniatających, genialnych riffach Iommiego i bez żadnych naleciałości bluesowo-jazzowych. Nie mamy tu już takiej mrocznej atmosfery, jak na poprzedniej płycie, ale nadal słuchając muzyki Black Sabbath, na myśl przychodzą czarownice biegające wokół rozpalonego na Łysej Górze ogniska. Jedyne, co mi się tu nie podoba, to eksperymenty z głosem Osbourna ("Planet Caravan", czy "Electric Funeral"), można było spokojnie bez tego się obejść.
Cóż, czas omówić poszczególne utwory.
"War Pigs" (10/10). Jedna z moich ulubionych piosenek Black Sabbath. Długi (ponad osiem minut) i rozbudowany utwór z wieloma zmianami tempa. Na początek świetny, toporny i przygniatający riff, a potem niebanalna linia melodyjna, której wielkim atutem jest możliwość podłożenia pod nią praktycznie każdego rymującego się tekstu. Ozzy doskonale śpiewa "a capella", a Iommi co chwila przerywa mu ostrym wejściem gitary. Radzę uważniej wsłuchać się w perkusję, to co wyrabia na niej Bill Ward jest niesamowite! Między pierwszą i drugą zwrotką mamy świetny "pseudorefren", a potem długą i rozbudowaną solówkę na najwyższym poziomie. Po drugiej zwrotce mamy kolejną długą solówkę i świetne zakończenie utworu. Strasznie szybko minęło te osiem minut! Naprawdę rewelacyjny utwór! Linię melodyjną polecam jako podkład do różnych własnych utworów, przydaje się podczas wszelakich przedstawień i imprez szkolnych!
"Paranoid" (10/10). Największy przebój w historii Black Sabbath, a zarazem jeden z najkrótszych utworów zespołu. Ciekawa jest geneza jego powstania. Producent płyty poprosił chłopaków, aby napisali jeszcze jedną, krótką piosenkę, traktując ją jako typową "zapchajdziurę". Czwórka praktycznie "na kolanie" napisała niespełna trzyminutowy "Paranoid", który spodobał się w wytwórni i zdecydowano się wydać go na singlu. Utwór z miejsca został wielkim hitem. Któż nie zna tego wspaniałego riffu? Jest to jedna z najszybszych piosenek zespołu, bardzo melodyjny kawałek, który szybko "wpada w ucho". Myślę, że niepotrzebnie dodano różne efekty do głosu Ozzy'ego, bez nich byłoby dużo lepiej, ale i tak jest rewelacyjnie.
"Planet Caravan" (7/10). Bardzo dziwny utwór, opowiadający o podróży po wszechświecie. Chyba najspokojniejsza i najwolniejsza piosenka w historii zespołu. Głos Ozza jest całkowicie "zdeformowany" i praktycznie nie do rozpoznania. Na dodatek jest bardzo smutny i robi przygnębiające wrażenie. Podkład muzyczny jest świetny, ale "śpiew" chyba za bardzo udziwniony.
"Iron Man" (10/10). Na początek Ward rytmicznie wali w bębny, a Iommi wydobywa z gitary dziwne dźwięki, po chwili Ozzy "elektronicznym" głosem wypowiada "I'm Iron Man" i w końcu... jeden z najlepszych riffów wszech czasów, i Ozzy śpiewający: "Has he lost his mind/ can he see or is he blind?". Warto odnotować jedną z najlepszych solówek Tony'ego. Dużym atutem jest świetny tekst, opowiadający o mężczyźnie, który przeniósł się do przyszłości i zobaczył apokalipsę, po czym wrócił i ostrzega ludzi przed zagładą. Ponieważ nikt go nie słucha, staje się wariatem i zaczyna mścić się na ludzkości. W końcu okazuje się, że... to on jest przyczyną nadchodzącej tragedii! Kolejny hit zespołu i zarazem jedna z najważniejszych piosenek w historii muzyki, ale przede wszystkim CUDOWNY RIFF.
"Electric Funeral" (7/10). Jeden z najostrzejszych utworów albumu. Kolejny toporny riff, przygnębiający tekst, znów przetworzony głos Ozza, a poza tym świetne gitarowe solo. Ślimacze tempo, powoduje że niezbyt mi się podoba. Piosenka ożywia się dopiero w refrenie i już na sam koniec.
"Hand Of Doom" (6/10). Piosenka opiera się na spokojnym, ale dosyć mrocznym basowym riffie. Przez cały czas mamy powolne i spokojne tempo, które przyspiesza w świetnym "refrenie". Poza tym bardzo ponury tekst, opowiadający o losie żołnierza w czasie wojny w Wietnamie, musi cały odurzać się narkotykami, aby to wszystko wytrzymać. Przydługawy i nudny utwór, jednak duży plus za rewelacyjny "refren".
"Fairies Wear Boots" (7/10). Niesamowity, rewelacyjny początek (pt. "Jack The Stripper"), a potem... to nie tak miało być. Podobnie jak w "Behind The Wall Of Sleep" i "Wicked World", odlotowy wstęp przechodzi w nudny, dłużący się motyw i w końcu dosyć ciekawy riff, jednak też grany zbyt namolnie. Piosenka wyśmiewa skinheadów, którzy po jednym z koncertów napadli zespół i dotkliwie pobili Tony'ego. Utwór dłuży się i robi się ciekawy dopiero pod sam koniec. A co do "Jack The Stripper" - jest to według mnie jeden z najlepszych motywów początkowych w historii muzyki. Dzięki dodaniu różnych ciekawych efektów do brzmienia gitary, jest niezwykle tajemniczy i robi niesamowite wrażenie, chylę czoła przed zespołem za uzyskanie tak ciekawego brzmienia.
"Rat Salad" (bez oceny). Przyznaję, że zupełnie nie rozumiem tej kompozycji, nie wiem czy jest to jakieś jam session, fragment koncertu, czy regularny utwór. Pojawiają się tu cytaty z "Wicked World", słychać jakąś publiczność, Ozzy czasami powie coś do mikrofonu, a na koniec mamy świetną solóweczkę na perkusji. Jeżeli ktoś wie o co tu chodzi, proszę aby wysłał mi maila!
Cóż mogę jeszcze dodać... "Paranoid" to jeden z najważniejszych albumów zespołu, ugruntował jego mocną pozycję na rynku i przyczynił się do zdobycia nowej rzeszy fanów. Album był w 1970 roku numerem jeden w Wielkiej Brytanii, a tytułowy singiel dotarł na szczyty list przebojów w wielu krajach. Gorąco polecam każdemu!
- utwór pierwszy
- ten głupi efekt gitarowy(bzyczenie) zagłuszający samą solówkę w paranoid (jak można świadomie tak zeszmacić jedną z najlepszych solówek w historii rocka!!!!)
- kolejność utworów na płycie, czyli brak stopniowania nastroju
- utwór ostatni
Mocne strony to:
utwór planet caravan i electric funeral, słucham tego 15 razy na dzień.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot
King Crimson "In the Court of the Crimson King"
- autor: Grzegorz Kawecki
Pink Floyd "Wish You Were Here"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: GSB
- autor: Tomasz Klimkowski
Led Zeppelin "II"
- autor: Kajetan Pawełczyk
Deep Purple "In Rock"
- autor: Annoporus