- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Black Label Society "Shot to Hell"
Nadworny gitarzysta Ozzy'ego Osbourne'a, Zakk Wylde, może pochwalić się swoim rozpoznawalnym stylem gry na gitarze: pełne, energiczne akordy, surowe riffy, porywające, spontaniczne solówki - to cechy, które wyróżniają go z grona innych gitarowych wymiataczy. Dlatego trochę nieprzyjemnie się zdziwiłem, gdy usłyszałem, że na nowej płycie Black Label Society elementy te zostały zepchnięte na dalszy plan. Tak jakby panowie przykręcili swoje wzmacniacze.
Po części winę za to ponosi produkcja - momentami "Shot to Hell" brzmi płasko i sterylnie. Gitarze brak głębi, a perkusja sprawia wrażenie plastikowej. Słychać to zwłaszcza w takich utworach, jak "Concrete Jungle", "Devil's Dime" czy "Black Mass Reverends", z których mógłby buchać piekielny ogień, a tak sypią się co najwyżej iskry. Miejscami jednak kuleją same kompozycje, na które zabrakło wyraźnego pomysłu. Weźmy taki, zaczynający się przyjemną fortepianową etiudą, "New Religion". Gdy w drugiej połowie utworu wchodzą ciężkie gitary całość zaczyna nagle brzmieć bez przekonania. No i może jeszcze nie tyle zarzut, co pewne spostrzeżenie: Zakk upodobał sobie "kaczkę" oraz modulator głosu tak bardzo, że niemal stały się one jego znakiem firmowym. Na nowej płycie stosuje je nader często, chwilami chyba jednak trochę za często, co w pewnym momencie zaczyna trącić monotonią.
Mimo wszystko, na "Shot to Hell" da się wyłuskać całkiem kaloryczne kąski. Mający w sobie tyleż z ducha Black Sabbath co i Soundgarden "Give Yourself to Me", zadziorny "Blacked out World" i bujający "Hell Is High" należą do najjaśniejszych punktów płyty, oddając pełen energii, nieokrzesany styl Zakka. Obok nich wybrzmiewa kalifornijski, hippisowski "Blood Is Thicker that Water", a soulowy chórek w "Sick of It All" nadaje balladzie anielskiego powabu, przynajmniej do czasu aż wejdzie porywająca gitarowa solówka.
"Shot to Hell" sprawia wrażenie zaprzepaszczonej szansy na dobry album. Ale może jeszcze nie wszystko stracone? Może gdy Zakk ruszy z tym materiałem w trasę, nowe piosenki w wersjach na żywo nabiorą nowych barw? Bo mają ku temu potencjał.