- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Black Dawn "Blood For Satan"
Nie mam prawie żadnych wątpliwości, że nazwa Black Dawn większości z Was nie mówi kompletnie nic, do niedawna mnie również nic nie mówiła. Próba dowiedzenia się czegoś z dołączonej biografii niewiele dała, więcej w niej można znaleźć wiadomości o "karierze" członków grupy, związanej z bezczeszczeniem grobów i tego typu działalnością, aniżeli o historii muzycznej zespołu. Wiem jedynie, że pod tajemniczymi pseudonimami kryją się muzycy And Oceans oraz Rotten Sound. Wkrótce na naszych łamach powinien ukazać się wywiad z zespołem, więc może wtedy wszelkie niejasności się wyjaśnią.
"Krew" (ketchup, farba?) na okładce, sącząca się z ust prawdopodobnie członków Black Dawn, i tytuł płyty dają jednoznacznie do zrozumienia, czego możemy spodziewać się wkładając krążek do odtwarzacza. "Blood For Satan" to trzydzieści minut bluźnierczego, szaleńczego blackmetalowego "łojenia", istne piekło momentami budzące trochę skojarzeń z Impaled Nazarene czy Satyricon, z których wyciągnięto esencję ekstremalności (chociażby w numerze tytułowym). Na płycie czuć także ducha starego Darkthrone. Diabelska muzyka Black Dawn, wsparta dobrym warsztatem technicznym Finów, to porządne, opętańcze granie, bez sentymentów, po prostu sprawnie, ostro i na temat. Czas trwania płyty jest prawie idealny, dłuższy materiał miałby prawo znudzić słuchacza, a te pół godziny jest w sam raz. Blużniercze dźwięki zawarte na "Blood For Satan" uzupełniają mroczne wstawki, niby intra, którym towarzyszy również dziwna wypowiedź przypominająca krótki monolog szaleńca.
Po "Blood For Satan" nie powinni sięgać zwolennicy symfonicznego blacku upstrzonego partiami klawiszy w większym lub mniejszym stopniu. Ta płyta to jazda prosto do piekła, jedynie z krótkimi przystankami.