- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Besatt "In Nomine Satanas"
Panowie z Besatt lubią rogatego, oj lubią. A coż to za muzyka może kryć się pod tytułem "In Nomine Satanas"? Kto pomyślał "Black Metal", ten miał rację. Bessat to kapela już nie młoda, jak twierdzą sami muzycy, istnieje od 1991 roku. "In Nomine..." to oficjalny debiut tej formacji, wcześniej ukazało się demo "Czarci Majestat". Oficjalne wydawnictwo zostało wydane własnym sumptem, ale w miarę profesjonalnie. Nie czas rozpisywać się nad wkładką, zajmijmy się muzyką.
Besatt to czysty, surowy black metal, bez jakichkolwiek klawiszowych ozdobników, bez melodyjek. Na początku "Intro", które stanowi preludium do reszty utworów, z jego dźwięków wynika, że znaleźliśmy się na sabacie ku czci Pana Ciemności. Reszta kawałków, a jest ich 7, została zagrana sprawnie i na poziomie, nie ma w nich miejsca na miernotę. Od czasu do czasu pojawia się wycie wilków, odgłosy burzy czy bicie dzwonów, ma to spotęgować nastrój, co w pewnej mierze udaje się muzykom. O wokalu nie można powiedzieć nic oprócz tego, że jest. Wyraźny growling, któremu nie można też niczego zarzucić. Muzykę można porównać do kapel, grających na początku lat dziewięćdziesiątych. Opiera się wyłącznie na gitarach. Jest surowa, zimna i szalona. Ma w sobie siłę, jest potężna, czasami wręcz monumentalna. Gitary w podkładach "brzęcza" przez cały album. Choć należy pochwalić muzyków za to, że nie poszli na łatwiznę i podkłady też się zmieniają kilka razy w każdym z utworów, co daje pewne odczucie melodyjności, choć ich szybkość jest raczej stała (zdarzają sie też wolniejsze fragmenty). Za to gitara prowadząca bardzo często zmienia tempa. Muzyk na niej grający, przebiera palcami po gryfie co powoduje, że powstają swego rodzju melodie. I własnie to odróżnia Bessat od innych kapel, grających bezkompromisowy, brutalny black, to że w pewien sposób ich muzka jest melodyjna. Mimo tego, jest w niej dużo brudu, ciemnych zakamarków, bluźnierstwa, dzikiej pasji, nienawiści, agresji, złości i innych negatywnych odczuć, ta muzyka poprostu skopie każdemu dupę. Perkusji możnaby nadać nieco głębsze brzmienie, przez co materiał byłby brutalniejszy i potężniejszy. Mimo tego, kompozycje mają w sobie to coś, co przyciaga uwagę słuchacza na dłużej, co sprawia, że chce się zagłebić w mroczną krainę Besatt i już z niej nie wrócić.
Besatt potrafi też zagrać, hmmm, spokojniej, to niezbyt dobre określenie, ale inne nie przychodzi mi do głowy. Muzyka Besatt zabiera słuchacza na blisko 40 minutową wycieczkę po piekle i mrocznych zakamarkach ludzkiej duszy. Materiał został nagrany w 1997, tak więc być może muzycy wydadzą niedługo coś nowego, z niecierpliwością oczekuje ich nowego materiału bo na pewno będzie to coś pięknego w swym szaleństwie.
Materiały dotyczące zespołu
- Besatt