zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 22 grudnia 2024

recenzja: Behemoth "Demigod"

12.10.2004  autor: BadBlood
okładka płyty
Nazwa zespołu: Behemoth
Tytuł płyty: "Demigod"
Utwory: Sculpting the Throne ov Seth; Demigod; Conquer All; The Nephilim Rising; Towards Babylon; Before Aeons came; Mysterium Coniunctionis (Hermanubis); XUL; Slaves Shall Serve; The Reign ov Shemsu-Hor
Wykonawcy: Nergal - gitara, wokal; Inferno - instrumenty perkusyjne; Orion - gitara basowa; Seth - gitara
Wydawcy: Mystic Production
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Człowiekowi, który z muzyką Behemoth po raz pierwszy spotkał się w 1992 roku, kiedy to jako nastoletni szczeniak wsłuchiwał się w demo "Endless Damnation", trudno ze szczerym uznaniem nie patrzeć na drogę, jaką zespół ten przebył przez 12 lat swego istnienia. I nie dziwi tu tyle sama metamorfoza, bo przecież grup ją przechodzących można wskazać bez liku, a konsekwencja, z jaką Nergal i spółka kroczą do przodu. Każde wydawnictwo trójmiejskiej ekipy jest logiczną kontynuacją swego poprzednika, rozwinięciem zawartej w niej myśli, kolejnym ogniwem ewolucji pomiędzy beznadziejnej jakości black metalem i leśnym kamuflażem a plującą siarką i nienawiścią, diabelnie precyzyjną deathmetalową machiną, wspartą imagem rodem z "Hellraisera" i cyberpunkowej literatury. "Demigod" nad wyraz dobitnie udowadnia, że warto było czekać, aż Nergal ostatecznie przejrzy spod szyszaka na oczy. Pozostaje tylko pytanie czy tym razem Behemoth nie stawia sobie poprzeczki zbyt wysoko?

"Demigod" to dzieło kompletne. Łącząc w sobie technikę i harmonie znane z płyt Morbid Angel, dzikość wczesnych nagrań Deicide, nieokiełznaną brutalność Immolation i spajając wszystko w jedną całość klimatem Nile, krążek ten nie pozostawia cienia wątpliwości, że Behemoth należy postawić w jednym rzędzie z największymi tuzami gatunku, a samą płytę uznać jednym z najważniejszych wydarzeń na deathmetalowej scenie początku XXI wieku. Długo można by tu pisać o kapitalnym brzmieniu wykreowanym w Hendrix Studio przez Arka Malczewskiego, "odhumanizowanych", ponakładanych na siebie ścieżkach wokalnych, prawdziwej perkusyjnej nawałnicy zgotowanej przez Inferno, gościnnym udziale Karla Sandersa z Nile i jego rozedrganej solówce w "XUL", intrygującym koncepcie okładki oraz innych aspektach tego albumu. Obawiam się tylko, że rozpłynąłbym się w samych superlatywach. Zostańmy więc przy tym, że "Demigod" to dzieło kompletne. I tyle.

Komentarze
Dodaj komentarz »
super plyta
minus
minus (wyślij pw), 2012-10-06 23:06:30 | odpowiedz | zgłoś
ale Nergal przesadzil ze sciezkami wokalu. Staje sie to po prostu nieczytelne.
Behemoth
Przemo667
Przemo667 (wyślij pw), 2012-10-04 20:18:39 | odpowiedz | zgłoś
Dla mnie Behemoth skończył się w 1992 roku po demie "Endless Damnation"....
re: Behemoth
pik (gość, IP: 79.163.15.*), 2012-10-06 21:07:42 | odpowiedz | zgłoś
no staary ale tam nie ma lasów po\m/orza!!!
behemoth
pik (gość, IP: 79.163.63.*), 2012-10-04 19:01:42 | odpowiedz | zgłoś
dla mnie ten zespół skończył sie po Gromie..
Rewelka.
Narcos
Narcos (wyślij pw), 2008-08-28 03:34:30 | odpowiedz | zgłoś
Ten album to totalna miazga!!!
re: Rewelka.
Marcin Kutera (wyślij pw), 2012-10-03 19:33:00 | odpowiedz | zgłoś
no mnie też łeb urywa. Album naprawdę genialny, a jakimś tam fanem Behemoth nie jestem.
re: Rewelka.
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2012-10-03 21:28:28 | odpowiedz | zgłoś
....a moim zdaniem nie przetrwał próby czasu. Ujmę to tak, każda ich płyta robiła na mnie jakieś tam wrażenie zaraz po wydaniu. Obecnie z każdej wybrałbym po 2-3 numery. Ale co ja tam wiem, tak mi się po prostu podoba.
re: Rewelka.
Narcos
Narcos (wyślij pw), 2012-10-04 21:54:23 | odpowiedz | zgłoś
wiesz Kruku, inaczej postrzega się album przy pierwszych osłuchach, a inaczej po paru latach. Zauważ jak często muzycy (w tym Ner.) wspominają, że dzisiaj będąc bardziej dojrzalszymi muzykami zrobiliby inaczej pewne rzeczy. I teraz tak - mój koment jest z 2008.. dzisiaj, jako nieco bardziej osłuchany, doświadczony słuchacz i rzemieślnik.. stwierdzam, że Demigod to wciąż mocarny album. "Demi" zawiera świetne riffy, ładne partie gitar, szczególnie tych akustycznych. To nie wirtuozeria ale przecież nie o to chodzi, czyż nie? Jedyne co bym zmienił to ścieżki wokalne nałożone na siebie trochę zbyt dużo razy.. ale z 2 str. dzięki nim ten album mocno wyróżnia się na tle innych.. a należy wspomnieć, iż dla niektórych to się liczy najbardziej.. brak monotonii i cały czas wplatane w system nowe rzeczy. Mi wokale najbardziaj siadają na Thelemie i Satanice aczkolwiek parafrazując z resztą z tego co pamiętam Twoje słowa "muzyka behemoth jaka by nie była to dla wielu kapel wciąż nieosiągalny poziom".
re: Rewelka.
Marcin Kutera (wyślij pw), 2012-10-05 18:06:50 | odpowiedz | zgłoś
Na tym albumie właśnie jest wirtuozeria
re: Rewelka.
Narcos
Narcos (wyślij pw), 2012-10-06 10:50:26 | odpowiedz | zgłoś
w takim razie polecam osłuchać losowo wybrany album Steve'a Vai albo jakąkolwiek koncertówkę Malmsteen'a czy Satrianiego. Dragonforce, Messuggah, Dream Theater i wielu innych.
« Nowsze
1