- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Bay Laurel "Where Pain Comes To Die"
Za niepozorną czarno-białą okładką ukrywa się muzyczna esencja tego, co w rocku gotyckim końca dwudziestego wieku najbardziej charakterystyczne. Szwedzki kwartet na swojej ostatniej produkcji udowodnił, iż można go śmiało zaliczać do ekstraklasy mrocznego, gotyckiego grania. Najbliżej dokonaniom Bay Laurel do niemieckich Love Like Blood i Dreadful Shadows. Słychać również nieznaczny wpływ The Mission, czasem The Cult. Jedno pozostaje niepodważalne, autorzy "Where Pain..." to muzycy bardzo otwarci, pomysłowi i wierzący w swój potencjał. Za potwierdzenie moich ciepłych słów niech posłużą choćby otwierający płytę "Strive", czy czwarty z kolei - "Anxiety".
Rikard Lofgren dysponuje naprawdę melodyjnym i niskim głosem, przez co album Bay Laurel nabiera dodatkowo mrocznego pierwiastka. Muzycznie "Where Pain..." nie emanuje skomplikowanymi i technicznymi zagrywkami. Wręcz przeciwnie, to właśnie w prostocie tkwi jego siła i witalność. Całkiem zwyczajne partie połączono w kompozycje w taki sposób, że słychać w nich aranżacyjne umiejętności muzyków, którym daleko do niezdecydowania debiutantów. Taki "A Misery Song" wręcz przytłacza swoją atmosferą, a końcówka "Away" brzmi jak monolog desperata. Zresztą cała płyta nie jawi się jako wesoły "party album". Już sam tytuł krążka wyznacza jego muzyczno-tekstowy charakter. Naprawdę "gotyckość" jest tu obecna od pierwszego do ostatniego taktu.
Szczerze mówiąc, gdy po raz pierwszy wkładałem tę płytę do odtwarzacza, nie miałem jakichś wielkich nadziei, że usłyszę bardzo wartościowy album. Stało się jednak inaczej. Bay Laurel zaskoczył mnie i nie pozostaje mi nic innego, jak polecić "Where Pain..." tym, w których sercach wciąż płonie fascynacja gotycką muzą.