- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Barcode "Showdown"
"Showdown" to szesnaście krótkich, acz treściwych punk-core'owych czadów. Począwszy od zespołowego credo w "Shots Out", a skończywszy na przeróbce "I'm a Rebel" z repertuaru Accept, Duńczycy z Barcode wypełniają nieokrzesaną agresją blisko 35 minut, jakie trwa ich najnowszy album.
Jest tu w zasadzie wszystko, czego można by się spodziewać po muzyce z tego nurtu. Proste riffy, galopujące rytmy, zaangażowane politycznie i społecznie teksty wyśpiewane, a raczej wykrzyczane, przez charyzmatycznego wokalistę. Do tego dochodzą zespołowe, skandowane chórki, a także, pojawiające się w niektórych utworach, wsamplowane fragmenty jakichś przemówień.
Trudno wyróżnić konkretne utwory, gdyż całość jest niezwykle równa, ale nieco głębiej w pamięci zapadają "Drinkslinger", "Stressed" oraz tytułowy "Showdown". Warto też zwrócić uwagę na wspomnianą przeróbkę "I'm a Rebel" oraz na "Make My Day", który jest wyliczanką, pełną ciętych słów skierowanych pod adresem wielu sławnych osób, takich jak Michael Jackson, Bill Gates, czy Axl Rose.
Pocisk wystrzelony przez Barcode powinien przede wszystkim trafić do tych, którym nieobojętne są dźwięki zespołów pokroju Biohazard, Agnostic Front, czy The Exploited. Dynamiczny repertuar połączony z dobrym rzemiosłem, przejawiającym się w czystym, ale jakże energicznym brzmieniu, sprawia, że "Showdown" potrafi mocno skopać tyłek.
Materiały dotyczące zespołu
- Barcode