- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Bal Sagoth "Battle Magic"
To już trzecia wersja recenzji tej płyty... Ale zacznijmy od początku: W pierwsze wersji recenzji Battle Magic napisałem, że to płyta śmieszna. W drugiej, że: "Bal-Sagoth jest zastanawiającym zespołem. Z jednej strony śmiesznym, a z drugiej jak najbardziej poważnym". Ale teraz nie do końca się z tym zgadzam...
Bal-Sagoth tworzą trzy osobowości i tak trzeba ten zespół recenzować. Na wokalu Byron, który jest także autorem tekstów. A tekstów na Battle Magic (jak i na poprzednich płytach) jest bardzo dużo. BM kończy trylogię, która opowiada o dziejach Hyperborei, krainy stworzonej przez Roberta E. Howarda (z jego twórczości pochodzi także nazwa zespołu - opowiadanie "The Gods of Bal-Sagoth"). Teksty są rycersko-fantastyczne i nie są to zwykłe liryki, tylko dialogi, narracje - krótko pisząc, cała opowieść. Pojawia się też często Anglia - ojczyzna zespołu.
Dwie następne osoby to bracia - Jonny i Chris Maudling. Jonny jest perkusistą, ale także i sesyjnym klawiszowcem, i to on jest głównym autorem muzyki na BM. A muzyka ta jest nieprzeciętna... To połączenie symfonicznej muzyki w stylu... hmmm... world-fantasy. Najłatwiej to sobie wyobrazić łącząc Enyę z ścieżką dźwiękową z Warcrafta 2. Do tego dochodzą blackowe gitary Chrisa i zróżnicowana, choć głównie blackowa perkusja Jonna. Byron dużo deklamuje, czasem wydrze się blackowym skrzekiem...
Jak widzicie muzyka trudna do opisania. Bo z jednej strony te wesołe i patetyczne podkłady mogą się wydawać śmieszne, ale muzyka jest robiona tak poważnie, że aż mi wstyd, że w pierwszej wersji tej recenzji tak napisałem :). Myślę, że można tu porównać BS do Mercyful Fate - to, że King śpiewa tak wysoko, na początku wydaje się śmieszne, ale potem... inaczej już być nie może. Tak jest i z Bal-Sagoth. Gdyby zaczęli grać siermiężnego blacka albo coś mollowego - bardzo bym się zdziwił.
"Battle Magic" to nie black-metal (choć tak mogłoby się wydawać, gdyby ktoś usłyszał wyrwany z kontekstu fragment, np. "A Tale From The Deep Woods") nie jest to też jakiś tam symfo-metal. To coś wyjątkowego i jedynego w swoim rodzaju. Jak określa to sam BS - barbarian metal. Hail Bal-Sagoth!