- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Bad Religion "The Gray Race"
Z wielką niecierpliwością, ale i z wielkim niepokojem oczekiwałem na nową płytę "monsters of melodic punk rock" - Bad Religion. Mój niepokój wynikał z tego, że chłopcy postanowili opuścić niazależną wytwórnię Epitaph i przejść do wielkiego koncernu Sony. Lecz ważniejszą przyczyną był fakt odejścia z zespołu Bretta Gurewitza. Jego wkład w muzykę był niepodważalny. Moje ulubione numery tego zespołu były w większości jego autorstwa.
Jakże jednak ogromne było moje pozytywne zaskoczenie tym co usłyszałem. Greg Graffin poradził sobie wspaniale! Skomponował 14 kawałków, które wcale nie ustępują poprzednim produkcjom grupy. Na pewno słyszeliście juz "Punk Rock Song", utwór będący syntezą tego co w Bad Religion najlepsze. Cudowne harmonie wokalne i porywające wykonanie nie pozwalają ustać w miejscu. W podobnym klimacie są utrzymane "Empty Causes" i "Drunk Sincerity" - dzieła przynajmniej dla mnie wielkie.
Nie brakuje jednak na "The Gray Race" zwykłych rock'n'rollowych numerów jak na przykład "Pity The Dead", "The Walk" czy wspaniałe "Streets Of America". Świadczy to o pewnym dystansie chłopców do punk rocka (chłopców... :)) oni już mają dobrze po trzydziestce).
Płyta nie jest również pozbawiona ideologicznego zadęcia. "Ten In 2010" jest katastroficzną przepowiednią tego co zdarzy się za kilkanaście lat. Będzie nas na świecie 10 miliardów! Nie wiem jak Was, ale mnie to przeraża.
Jednak "The Gray Race" to, jak zwykle w przypadku, Bad Religion prosty i bardzo melodyjny punk'n'roll, który nigdy nie nudzi. Może to zabrzmi jak bluznierstwo, ale harmonie wokalne w Bad Religion są tak samo niepowtarzalne jak w przypadku grupy Queen. Gdy je słyszysz od razu wiadomo, że to jest to! :). I taką wlaśnie jest dla mnie "Szara rasa" - niepowtarzalną płytą, która świadczy o tym, że prawdziwe, proste i szczere granie nie umiera. I to jest pocieszające...