- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Aura Noir "The Merciless"
"The Merciless" to następca wydanego aż sześć lat temu "Deep Tracts of Hell". Na nowej płycie Aggressor (Cadaver), Apollyon (Dodheimsgard) i Blasphemer (Mayhem), czyli diabelskie trio zrzeszone pod nazwą Aura Noir, po raz kolejny hołdują oldschoolowemu black-thrash metalowi. Najnowszy album Norwegów, trwający (o zgrozo!) jedynie niecałe trzydzieści minut, kryje w swych czeluściach muzykę genialną w swej araichaiczności (bynajmniej nie mam tu na myśli techniki całej trójki) i do bólu obskurną w formie. Każdy z ośmiu numerów na "The Merciless" w mistrzowski sposób odświeża i kultywuje stare tradycje, będąc w prostej linii spadkobiercą metalowych legend świętujących triumfy w latach osiemdziesiątych. Z tą tylko różnicą, że trzecia płyta norweskich bluźnierców została nagrana w dwudziestym pierwszym wieku, co niewątpliwie słychać. Muzycznie bowiem "The Merciless" to solidnie smolista, śmierdząca siarką mieszanka wczesnego Destruction, Sodom, Sacrofago i Venom - piekielny wokal i tnące jak brzytwa riffy żywo przypominają o dniach chwały tychże kapel.
Co by nie napisać o tej płycie, jedno jest pewne - trzecie wydawnictwo Aura Noir to absolutna klasyka oldschoolowego black-thrashu. "The Merciless" jest albumem wyśmienitym, rewelacyjnym w swej prostocie, a jakże dalekim od prymitywizmu. To "przyodziany" w gustowny digipack prawdziwy majstersztyk. Szkoda tylko, że tak krótki.