zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Atomizer "The Only Weapon Of Choice - 13 Odes To Power, Decimation And Conquest"

10.07.2004  autor: BadBlood
okładka płyty
Nazwa zespołu: Atomizer
Tytuł płyty: "The Only Weapon Of Choice - 13 Odes To Power, Decimation And Conquest"
Utwory: Power, Not Participation; And The Hunt Starts Again; When I Die, I Wanna Die Violently; The Campaign; The War That Never Ended; The Only Weapon Of Choice; Isolation; One Man's Failure; So Terrified, Yet So In Control; Join The Blackheart Reich; For Blackness Absolute; Sometimes They Hear The Bullet; The Fog Of War
Wykonawcy: Saundies - gitara; Jay - gitara; Suds - instrumenty perkusyjne; Jason - gitara basowa, wokal
Wydawcy: Agonia Records
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 6

Kolejny band w miriadzie retro-thrashowych ekip, których wszędzie teraz pełno, nie byłby trudnym celem do odstrzelenia. I pewnie łatwo by mi przyszło spisanie Atomizer na straty, gdyby nie to, że... pochodzi z Australii. I jak podobno nieumiejętność grania thrashu jest u Polaków uwarunkowana genetycznie, tak już od dawna odnoszę wrażenie, że w mieszkańcach antypodów drzemie jakiś niesamowity, rogaty potencjał predestynujący ich do uprawiania hardrockowego i metalowego poletka. Nie inaczej jest w przypadku Atomizer. Niby to wszystko jest wtórne jak diabli, niby kwartet z Kew w prowincji Victoria podąża ścieżką wydeptaną jakieś 20 lat temu, dołączająć zresztą w swej podróży do wielu innych, a jednak potrafi do siebie przekonać.

"The Only Weapon Of Choice" nie mami słuchacza doskonałą produkcją, przesadnie wybujałą wyobraźnią muzyczną jej twórców czy ich niewiarygodną techniką, po prostu daje kopa w ryj. Tak, jak robiły to kiedyś Kreator, Sodom czy Destruction - agresywnie, szybko, ostro, ale i na swój sposób przebojowo (posłuchajcie tu choćby "And The Hunt Starts Again" czy "The War That Never Ended"). Słucham więc płyty nie tyle z zachwytem, co z niekłamaną satysfakcją i nie mam najmniejszych wątpliwości, że serca czterech Austarlijczyków pompują w żyły płynny metal. A Atomizer utwierdza mnie w przekonaniu, że ich ojczyzna to nie tylko kangury, misie koala i opera w Sydney, ale także niesamowicie zasobny teren łowiecki dla tych, którzy wielbią porządny, metalowy łomot.

Cieszy, że jednym z myśliwych jest mająca swą siedzibę w Pile Agonia Records, która ten krążek wydała. Z niecierpliwością czekam na następne wydawnictwa tej cieszącej się coraz większą renomą wytwórni.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (39 głosów):

 
 
53%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?