- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: At Vance "Dragonchaser"
"Gdy At Vance ujrzało światło dzienne, nikomu nie przeszło przez myśl, że ich dwie pierwsze płyty sprzedadzą się w ponad 30000 egzemplarzy", grzmi wydawca w notce reklamującej płytę "Dragonchaser". Sam nie mogę wyjść ze zdumienia, bo słuchając tej płyty nie mogę oprzeć się wrażeniu, że muzyka At Vance jest bardzo bliska kwintesencji power metalowej przeciętności.
Mamy tu do czynienia z graniem bardzo typowym, pełnym prostych melodyjek i banalnych rytmów. Kompozycje są w znacznej mierze po prostu nudne, a jedyne wyjątki są nieco kontrowersyjne - bo co z tego, że w tytułowym utworze pojawiają się ciekawe podziały i akcenty, jeśli są żywcem wyjęte z Nightwish? Przejawy interesującej oryginalności w melodiach i rytmach dają się zauważyć w "Too Late" czy "Ases Death", ale tak naprawdę jedynym utworem, któremu nie mam nic do zarzucenia w kwestii kompozycji, jest piąta symfonia Beethovena. No właśnie, w kwestii kompozycji, bo wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Symfonia jest jakoś tak odklepana bez cienia interpretacji, czy szczypty ekspresji, przy tym niby na metalowo, ale bez "kopa". Z resztą problem wykonawstwa rozciąga się dalej - przeciętny wokal, nudne solówki (choć w pozostałych partiach gitara prezentuje się nieźle), przeciętna praca sekcji rytmicznej... Na dobitkę mamy cover popowej piosenki ("The Winner Takes It All" Abby), co ostatnio jest niezwykle popularne i trochę taniego sentymentalizmu w balladzie "My Bleeding Heart".
"Dragonchaser" to bardzo przeciętny album, który może wchłoną zagorzali fani nowomodnego heavy metalu, zbliżającego się niebezpieczne do popu. Jeśli ktoś szuka czegoś, co zaciekawi na dłużej niż pięć przesłuchań, to nie ma po co sięgać po tę płytę. Chociaż Beethovena z czystej ciekawości warto sobie kilka razy puścić.
Materiały dotyczące zespołu
- At Vance