- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Asia "Aura"
Asia już kilka albumów nagrywa bez Wettona. Cóż, Geoff Downes, po odejściu starego wokalisty, basisty i jednego z założycieli zespołu, nie pogodził się z końcem Asi. Szybko znalazł nowego wokalistę Johna Payne'a i tak możemy podziwiać nadal talent wspaniałych muzyków, nagrywających w lekkich progresywnych klimatach. "Aura" to album wydany w ubiegłym roku, zawiera 11 utworów podstawowych i 3 tzw. Extra Tracks. Trwa bardzo długo, bo prawie 80 minut. Teoretycznie wersja winylowa powinna być na dwóch płytach.
Pierwszy utwór "Awake" nie nosi w sobie nic smutnego - przeciwnie - jest bardzo optymistyczny i zapowiada podobny klimat całej płyty. Utwór bardzo przebojowy i z ciekawą linią melodyczną uwypukloną głównie przez klawisze Downesa. Gitara "włącza się" zaledwie na chwilę. "Wherever You Are" zaczyna się ciekawym wstępem imitującym nowoczesny klawesyn. Nieco więcej zauważalnej gitary znakomicie współgrającej z linią melodyczną, ale nie powtarzającą jej. Nieco później pierwsza na płycie solówka gitarowa - krótka i niezobowiązująca, ale podkreślająca rockową duszę muzyków. Klawisze Downesa rozpoczynają także trzeci utwór "Ready To Go Home" - tutaj nieco bardziej spokojny nastrój i balladopodobny charakter piosenki. Jedynie refren z nieco większym ładunkiem ekspresji z towarzyszeniem gitary akustycznej. I w tym utworze nie zabrakło gitary elektrycznej i solówki, która choć krótka, przyprawia o ciarki na całym ciele. Bardzo ciekawy, nieszablonowy wstęp Downes seruje nam na klawiszach w "The Last Time". Ton znów nadaje para: klawisze i perkusja. Jak to się dzieje, że każdy utwór się podoba...? "Forgive Me" to jakby Genesis z ostatniego albumu "Calling All Stations". A w "Kings Of The Day" głos Johna Payne'a jakby naśladuje wokal Johna Wettona. Zwłaszcza w refrenie możemy czuć się zaskoczeni. "On The Coldest Day Of Hell" to gitarowy, spokojny początek, ale od około trzeciej minuty utwór nabiera tempa, choć nie na tyle, aby stracić balladowy charakter. Bardzo szybki i żywiołowy początek to "Free". Robi wrażenie nieco 'zakręcony" motyw klawiszy i "tupiące" riffy gitarowe. W połączeniu z perkusją dają niesamowity efekt. Kiedy zamkniemy oczy, mamy wrażenie szybkiej jazdy po urozmaiconym terenie. W połowie utwór zwalnia, ale tylko na chwilę. Słyszymy "rozmowę" gitary z perkusją i klawiszami. Pod koniec utworu gitara choć w tle, to dla uważnego słuchacza szykuje przepiękny klimat. W kolejnej kompozycji "You're The Stranger" uwagę zwraca urzekająca solówka gitarowa. Słuchając kolejnego utworu "The Longest Night" miałem wrażenie, jakbym słuchał Areny i albumu "The Visitor". Szkoda, że początkowy motyw nie został "pociągnięty" choć minutę. Rytm grany jest na basie, co daje ciekawy efekt. Tytułowa "Aura" jest propozycją w 100% instrumentalną. Na początku wrażenie latimerowskich gitary i klawiszy, później oryginalne brzmienie rytmu. Gitarę i klawisze chwilami moglibyśmy porównać do słynnego utworu "Bez ograniczeń" polskiej grupy Kombi (kogoś dziwi to porównanie? - to niech posłucha). Utwór jest podobnie szybki i popisowy.
Komplet Extra Tracks rozpoczyna "Under The Gun" - klawisze przeplatają piosenkę rozpoznawalnym motywem, co trwa od początku do końca. "Come Make My Day" to spokojny początek, ale później jest już normalnie (jak na "Aurę"). Pod koniec solówka, choć szlag człowieka trafia, bo wyciszona. Kiedy koncert? Chcę wiedzieć, jak to idzie dalej... Płytę zamyka "Hands Of Time" - witają nas bardzo ciężkie riffy gitarowe, ale to tylko zmyłka, bo nie będzie metalu na tym albumie. Z drugiej strony czyktoś nie przemycił tu na płytę głosu Jefa Lynne'a i kompozycji Electric Light Orchestra...?
Na albumie dominują zwykłe choć nieszablonowe piosenki. Płyta zaskakuje swoją długością, ale jednocześnie nie można powiedzieć, że ilość przebiła jakość. Extra Tracks w niczym nie ustępują podstawowemu materiałowi "Aury". Na tej płycie, jak na kilku wcześniejszych, dominującym instrumentem są klawisze Downesa. Mimo wielu ciekawych melodii, nie jest to materiał komercyjny. Dość spojrzeć, że żaden utwór nie jest krótszy niż trzy minuty, choć nie zawsze jest to dobrym wyznacznikiem. Dawno nie zachwycałem się tak długo taką muzyką, a robię się coraz bardziej wybredny... Jeśli ktoś szuka relaksu i nieszablonowej, łagodnej muzyki progresywnej, to gorąco polecam.
Materiały dotyczące zespołu
- Asia