- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: As We Fight "Black Nails and Bloody Wrists"
As We Fight to kolejny zespół zafascynowany z jednej strony skandynawskim metalem, a z drugiej ciężką hardcore'ową rąbanką. Debiutancka płyta grupy to właśnie taki miszmasz, niosący w sobie znamiona obu gatunków, lecz nie będący do końca żadnym z nich.
Krążek zaczyna się obiecująco. "I Bury My Head in My Hands" to mocne uderzenie, którego nie powstydziłaby się niejedna z norweskich, groźnie wymalowanych grup. Jest mocny czad, jest posępny growl... Do ekstremalnych wyziewów powracamy jeszcze na moment w "Bringing It All Together" i "Unreachable". Ale myliłby się ten, kto sądziłby, że As We Fight to poplecznicy rogatego. Duński sekstet, obok ostrzejszych fragmentów, chętnie umieszcza także masywniejsze brzmienia oraz rytmiczne połamańce, mające swoje korzenie w hardcore'owym myśleniu.
W grupie co prawda udziela się dwóch wokalistów, ale przez większość czasu można odnieść wrażenie, że mikrofon okupuje tylko jedna osoba. Jedyna różnica pomiędzy sposobem śpiewania przez Jasona Campbella i Laurtisa Medorna polega chyba tylko na wysokości ich growlu. Podobna sprawa ma się z gitarzystami. Choć w "Catalyst of Terror" i "Ignite the Fire" można natknąć się na jakieś przebłyski ciekawszych partii, to jednak gitary generalnie brzmią raczej bez polotu.
Muzyka na "Black Nails and Bloody Wrists" to forsowne, miażdżące dźwięki. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że całość brzmi sztampowo i topornie. Dlatego też z tą jedenastką utworów, jakie As We Fight wystawił na krążku, grupa może na razie liczyć na rozgrywki najwyżej w drugiej lidze.