- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Music Inspired By... "Music Inspired By TAROT"
Jak poinformował mnie pan w sklepie (i jak głosi wkładka), kasetę tę nagrał Artur Szolc i ktoś ukrywający się pod pseudo Nadhir. Artur Szolc i Nadhir to członkowie Annalist - zespołu art rockowego - i to właśnie rocka oczekiwałem od tej kasety. Najpierw przeczytałem wkładkę. Jest bardzo ciekawa, tytuły utworów podane są w trzech językach - polskim (bo takiej narodowości są muzycy), angielskim (bo to teraz strrrasznie popularny język) i francuskim (bo swego czasu był to język okultyzmu). A czemu to okultyzmu... Bo kasetka ta jest zainspirowana talią Tarota, a znajdują się na niej 22 utwory, opisujące Wielkie Arkany Tarota. Wewnątrz wkładki natrafiłem jeszcze na zastanawiającą rzecz: w instrumentarium podano 20 instrumentów (z czego 14 perkusyjnych), ale nigdzie nie ma wokalu. Coraz bardziej zaintrygowany wcisnąłem kasetę do walkmana i zacząłem słuchać...
Pierwsze skojarzenie, to intro z jakieś wiking-metal kasetki. Klimaty morsko-gitarowe. Trochę się zdziwiłem, ale pomyślałem sobie, że panowie się rozkręcą. Ale dalej muzyka nieubłaganie zbliża się do world-music, oddalając się od rocka.
Muzyka jest strasznie ilustracyjna i przyjemnie klimatyczna. Momentami aż widać hordy kogoś, napierające na kogoś innego... nie wiadomo tylko, czy na motorach, czy na koniach. Muzyka jest zawieszona w czasoprzestrzeni. Trudno powiedzieć, o czym opowiada, ale opowiada bardzo przyjemnie :).
Całość momentami brzmi trochę zbyt "komputerowo", doprowadzają do tego zbyt już ograne brzmienia syntezatorów. Ale jakość podnosi żywa perkusja (i normalny zestaw perkusyjny, i kupa innych przeszkadzajek), grająca często sekwencyjnie (przywodzi to na myśl Enigmę) oraz gitary. Ale niestety, nie uświadczymy tu zabójczych solówek czy porywających riffów. Całość płynie bardzo składnie, ale niezbyt przyciąga uszy. To z jednej strony dobrze, bo poszczególne instrumenty nie gryzą się nawzajem, ale z drugiej źle, bo trudno zapamiętać jakiś utwór - wszystkie są dość do siebie podobne.
Podsumowanie... Mimo wszystko myślę, że to dobra kaseta. Nie jest to rock, raczej muzyka ilustracyjno-medytacyjna. Można przy tym spokojnie poczytać książkę czy się pouczyć. Można także posłuchać w tramwaju... :) Ale nie należy oczekiwać jakichś specjalnych wodotrysków - ta muza jest jednostajnie uspokajająca.