zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Arena "Immortal?"

11.04.2009  autor: Adam Piechota
okładka płyty
Nazwa zespołu: Arena
Tytuł płyty: "Immortal?"
Utwory: Chosen; Waiting for a Flood; The Butterfly Man; Ghost in the Firewall; Climbing the Net; Moviedrome; Friday's Dream
Wykonawcy: Mick Pointer - instrumenty perkusyjne; Ian Salmon - gitara basowa; Clive Nolan - instrumenty klawiszowe; John Mitchell - gitara; Rob Sowden - wokal
Wydawcy: Rock Serwis, Verglas Music
Premiera: 2000
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Rok 2000 był decydujący dla przyszłości muzyków brytyjskiej Areny. W składzie pozostali tylko Clive Nolan i Mick Pointer, założyciele zespołu, oraz gitarzysta John Mitchell. Panowie nie poddali się jednak, zrekrutowali basistę Iana Salmona oraz wokalistę Roba Sowdena i, równo rok po "The Visitor", a dwa tysiące po przyjściu na świat pewnego Jeszui, stworzyli "Immortal?". Czy znak zapytania był konieczny?

Otwarcie, jak na Arenę przystało, jest niesamowite. "Chosen" to kawałek bardzo żywy, daje soczystego kopniaka w twarz wszystkim, którzy myśleli, że po posypaniem się składu, zespół nie stanie już na nogach. Na pierwszy plan wysuwa się John Mitchell ze swoją gitarą i nowy wokalista - Rob Sowden. Jego głos, moim skromnym zdaniem, jeszcze lepiej pasuje do muzyki Areny niż wokal Paula Wrightsona. "Chosen" to także jeden z najbardziej chwytliwych refrenów w twórczości zespołu. Ciężko byłoby po nim przerwać słuchanie "Immortal?".

W tle niech gra "Waiting For the Flood", pierwsza na płycie ballada, a my zastanówmy się, co tak naprawdę odróżnia płytę od dotychczasowej twórczości Areny (i nie mam tu na myśli zmiany wokalisty, uwierzcie mi). Przede wszystkim już na "The Visitor" Nolan bardzo stanowczo odciął się od swoich pendragonowych korzeni i porzucił radosne, przepełnione optymizmem pejzaże. Zamiast tworzyć "to samo, ale w nowym opakowaniu", w Arenie prezentuje ciemniejszą część swojego "ja". Na "Immortal?" konsekwentnie rozwinął ten kierunek. Album jest mroczny. I to jego ogromna zaleta.

"The Butterfly Man" dla wielu fanów jest najlepszym utwórem Areny. Niepodzielnie rządzi tutaj Mitchell, solówki, które możemy tu usłyszeć, przyprawiają o palpitację serca. Nie żartuję. Wyobraźcie sobie, że stoicie u podnóża ogromnej góry. Spowijają ją ciemne chmury, zbocza rozświetlają błyskawice uderzające tuż obok Was. Wstrząsy nimi wywoływane kruszą skały, które z hukiem zwalają się ze zbocza góry. Do tego wszystkiego siąpi zimny, rzęsisty deszcz. Widzicie to? Więc na szczycie tej góry stoi Mitchell i gra solówki z "The Butterfly Man"! Całości dopełnia Rob Sowden, który w refrenie po raz kolejny pokazuje szeroki wachlarz swoich umiejętności.

Jednak, żeby nie było zbyt różowo, dwa kolejne utwory - "Ghost In the Firewall" i "Climbing the Net" - odstają od swoich poprzedników. Nie zrozumcie mnie źle, to wciąż dobre kompozycje, ale brakuje w nich tej iskierki geniuszu. Nie przekraczają granicy pięciu minut, więc można by stwierdzić, że Arena źle odnajduje się w krótszych kompozycjach. Tej tezie Brytyjczycy stanowczo zaprzeczą w 2003 roku, tworząc album "Cotagion", gdzie umieszczą szesnaście utworów w tych granicach czasowych (pstryczek w nos). Ale wróćmy do "Immortal?". "Ghost In the Firewall" i "Climbing the Net" wydają się grać niezbyt zaszczytną role zapchajdziury. To chwila na odetchnięcie.

Przed czym? Przed "Moviedrome" - opus magnum albumu. Trwa prawie 20 minut i znaleźć w nim można wszystko. Od świetnych riffów i solówek Mitchella, przez moment balladowy z nieodłącznym pianinem, w którym Sowden znów pokazuje, co potrafi, po klawiszowe pejzaże Nolana i pompatyczną końcówkę zagraną przez orkiestrę. To niemalże cała Arena w pigułce i mój ulubiony utwór w ich twórczości. Tutaj już niepotrzebne jest opisywanie żadnej góry... Później następuje tylko "Friday's Dream"- słodka ballada kończąca "Immortal?".

"Immortal?" to płyta genialna, mająca niestety słabszy moment. Mija on jednak szybko i ginie w odmętach "Moviedrome". Wracając do pytania z pierwszego akapitu recenzji - znak zapytania w tytule jest zbędny. Jeżeli Arena wciąż tworzyć będzie takie albumy, pamięć o niej nigdy nie zgaśnie.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (164 głosy):

 
 
71%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- Arena

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?