- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Arena "Double Vision"
Neoprogresywna rockowa formacja Arena wydała kolejną płytę, następczynię "The Unquiet Sky" (przeczytaj recenzję). Tym razem czekaliśmy tylko trzy lata. Nowy album, zatytułowany "Double Vision", zadedykowany jest komuś, kogo nie znam, ale widocznie był ważną postacią dla artystów. Nazywał się Phil Ray i żył w latach 1962 - 2017.
Arena już od dłuższego czasu działa w niezmiennym składzie, a stabilizacja sprzyja twórczości. Jak to wcześniej bywało, teraz też autorem wszystkich tekstów jest Clive Nolan, natomiast muzyka to w większości praca zespołowa, są jednak wyjątki. Na krążku jest siedem nagrań o łącznym czasie trwania trochę ponad pięćdziesiąt minut.
Całość rozpoczyna ładny, melodyjny numer "Zhivago Wolf", podobnie brzmi kolejny, "The Mirror Lies" - to typowa Arena w mocnej odsłonie ze śpiewnym refrenem. Jedno jest charakterystyczne dla muzyki na tym wydawnictwie: prawie wcale nie ma solówek gitarowych. Czyli jako miłośnik gry Johna Mitchella nie powinienem tego materiału zaakceptować. Nic podobnego. Nie wiem, jak oni to zrobili, ale pomimo tego podoba mi się ta muzyka. Pierwsze solowe partie gitary słyszymy dopiero w trzecim utworze, "Scars", jednym z lepszych w całym zestawie. Mamy też piękną balladę "Poisoned" z gitarami akustycznymi i płynącą melodią.
Najciekawszą i najlepszą kompozycją jest blisko 23-minutowa suita "The Legend Of Elijah Shade". Składa się ona z siedmiu wyraźnie różniących się od siebie tematów. Dopiero w finale siódmej części Mitchell prezentuje swoje możliwości w krótkich wyśmienitych solówkach. Czyli mieliśmy dwie partie solowe gitary w całej stawce, bo tych kilkunastu sekund w końcówce "Paradise Of Thieves" nie liczę.
Kolejny dobry longplay zespołu. Sporo melodyjnych wątków, syntezatorowe popisy Nolana, ciekawe riffy, głos wokalisty bez zarzutu i epicka długa propozycja jako główne danie. A że mało solówek gitarowych? Widocznie tak miało być. Artyści mają swoją wizję, czasami podwójną, tak jak tytuł tej płyty.
Jeszcze na koniec wspomnę, że "Double Vision" to także tytuł jednego z kawałków na albumie "Visitor", wydanym przez Arenę w 1998 roku. Zbieżność nie jest przypadkowa, jak twierdzi Clive Nolan, tak więc można tu szukać podobieństw muzycznych lub tekstowych. Ja jednak wyraźnych związków pomiędzy tymi krążkami nie spostrzegam.
Materiały dotyczące zespołu
- Arena