- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Arcturus "The Sham Mirrors"
"Sztuka ma niepokoić" - te słowa Georges'a Braque przypominają mi się przy obcowaniu z każdą płytą Arcturus. Muzyka tego zespołu jest naprawdę niepokojąca i intrygująca. Ma w sobie coś, co potrafi opętać umysł, na długo nie dając o sobie zapomnieć. Nie inaczej jest w przypadku nowego albumu - "The Sham Mirrors".
Członkowie grupy poświęcają się teraz głównie innym projektom i sami przyznają, że dla Arcturus mają niewiele czasu. Mimo to, "The Sham Mirrors" jest dziełem wybitnym i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Arcturus nie nagrał dwóch płyt podobnych, każda jest inna, mniej lub więcej eksperymentalna. Z nową jest podobnie, dlatego trudno ją porównywać z poprzednimi. Jest chyba bardziej "lekkostrawna", ale i tak zrozumieć ją dopiero można po co najmniej dwóch przesłuchaniach. Tej muzyki absolutnie nie można puścić sobie np. jako przygrywki do ścierania kurzu z mebli. Trzeba wczuć się w nią i pozwolić zabrać umysł daleko od ciała, we wspaniałą podróż po kosmosie - nieokiełznanym, fascynującym i pięknym. Dominuje tu właśnie taki kosmiczny klimat. Brzmienie jest znacznie cięższe niż na Maskaradzie, choć zdarzają się oczywiście także fragmenty spokojne i refleksyjne np. w "For To End Yet Again" słyszymy przez ponad dwie minuty samo pianino. Na całej płycie klawisze odgrywają pierwszoplanową rolę, to one zazwyczaj tworzą melodykę. Nie znaczy to jednak, że nie słychać gitary, bo zdarza się, że to ona wychodzi na przód, przeplata się z klawiszami, a czasem gra też bardzo ciekawe solówki. Perkusja nie jest już tak schowana z tyłu jak na "La Masquerade Infernale". To bardzo dobrze, bo gra Hellhammera naprawdę warta jest eksponowania. Jak zawsze w Arcturus łączy ogromną szybkość z techniką, wyczuciem i mnóstwem niebanalnych, choć czasem przekombinowanych pomysłów. O wokalu mógłbym napisać nawet osobną recenzję. Garm zawsze śpiewał świetnie, ale tym razem przeszedł samego siebie. Gotów jestem twierdzić, że to najlepsza wokalnie płyta metalowa! To naprawdę rzadkość słyszeć śpiew tak nieskazitelnie czysty, techniczy, różnorodny, z tak szeroką skalą głosu. To, co Garm wyprawia w środku "Collapse Generation" to prawdziwa wokalna solówka, od której aż ciarki przechodzą po plecach. Już od dawna z jego ust nie wyszły blackowe dźwięki, widocznie uznał, że szkoda jego strun głosowych na wrzaski. Dlatego w "Radical Cut" (najbrutalniejszym utworze na płycie) użyczył swojego głosu mistrz ścierania gardła - Ihsahn (kiedyś wokalista Emperor, teraz Paccatum). Autorem większości tekstów jest Garm i sam twierdzi, że to najlepsze, jakie w życiu napisał - wszystkie są świetne.
Arcturus albo się uwielbia, albo się nie rozumie. Jeśli należysz do pierwszej grupy to nie muszę Ci polecać tego albumu, bo albo już go masz, albo wkrótce będziesz mieć. Jeśli należysz do drugiej grupy... Nie, wtedy nie czytałbyś tej recenzji. Możliwe jeszcze, że należysz do grupy trzeciej, czyli nie znającej muzyki Arcturus. Jeśli więc nie zniechęciło cię to, co napisałem wcześniej, posłuchaj płyty i oceń otwartość swojego umysłu.
Materiały dotyczące zespołu
- Arcturus
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Behemoth "Thelema.6"
- autor: Konrad
Ulver "Perdition City"
- autor: Margaret