zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Arcturus "Disgiused Masters"

8.05.2000  autor: szalony KaPelusznik
okładka płyty
Nazwa zespołu: Arcturus
Tytuł płyty: "Disgiused Masters"
Utwory: Preludium: White Tie Black Noise; Deception Genesis; Du Nordavind; Interludium: Alone; The Throne of Tragedy; La Masquerade Infernale; Master of Disguise; Painting My Horror; Ad Astra; Postludium: Ad Astra
Wydawcy: Mystic Production, Jester Records
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Jak sam Arcturus pisze we wkładce - ta kaseta to nie nowy album. To zbiór różnych dziwactw, powstałych po "Maskaradzie". Głównie są to remiksy, ale jest też i nowy utwór, nowa wersja starego kawałka itd. Choć większość "sceny", po ostatnich dokonaniach Ulver czy właśnie "Maskaradzie" (wszędzie tam bierze udział Garm), była raczej przygotowana na coś takiego, mimo wszystko zawartość tej kasety jest lekkim szokiem.

Tej kasety nie da się opisać w całości, tak więc będę opisywał utwór po utworze.

"White Tie Black Noise (Designed by When)"
To tak tytułem wstępu - piekielny chaos, wyjące zagubione dusze i te
sprawy. Ale po chwili trudno nie zauważyć, że to loop. Tak więc Arcturus
już na początku mówi, że chce połączyć klimat swojej muzyki z nowoczesnymi
zdobyczami muzycznymi typu hip-hop czy wszelkie odmiany techna.

"Deception Genesis" To właśnie ten nowy utwór. W stylu "Maskarady", ale jednak bardziej ambientowy. Garm bardzo często śpiewa czystym głosem, tak więc dla tych, których ten głos doprowadza do katharsis, będzie to uczta.

"Du Nordavind" (1998 re-recording)
A to ten stary utwór. Nowa wersja jest po prostu genialna. Czystsza
i bardziej przejrzysta. To oczywiście utwór z "Aspera Hiems...",
więc kasety, gdzie Arcturus stał jeszcze jedną nogą w klasycznym
symfo-black-metalu, a drugą już w takich eksperymentach jak
"Maskarada". Dziś Arcturus nie musi się bawić w nieczyste brzmienie czy
ścianę dźwięku - pozbył się skrupułów i robi to, co lubi. Chwała mu za to.

"Alone" (Intellecto/Valle darktrip) I tu koniec Interludium - zaczynają się remiksy. Jako pierwszy "Alone". Z początku wydaje się, że nie ma żadnego podobieństwa. Ale po chwili zza hipnotycznych industrialnych pohukiwań wyłania się (a raczej lekko wychyla) orginalny "Alone". Potem zaczynają się loopy perkusyjne i bas, który wwierca się w mózg. A gdzieś tam jest oryginał. Ten remiks jest chyba od niego najdalszy.

"The Throne of Tragedy" (Phantom FX jungle remix)
Zaczyna się od wokalu na ambientowym tle. A potem już ostra technociarska
jazda. Oryginał przebija się coraz bardziej i wreszcie mamy techno z
wokalem Garma... Trochę to dziwne jakieś...

"La Masquerade Infernale" (Valle/Hellhammer reconstrucion) Intro to samo, ale dalej... Jeszcze bardziej ambientowe, zawieszone i ospałe od oryginału. Oryginał odchodzi coraz dalej, a my wpadamy w hipnotyczne kręcenie się w kółko.

"Master of Disguise" (Phantom FX remix w/gangstafications by S.C.N.)
To chyba najciekawszy z remiksów - wersja gangsta-rapowa utworu. Niech wam
się nie wydaje, że to jakiś czarny onanizm (soul i te sprawy). Twarda,
basowa wersja "MOD" jest bardzo mroczna, diabelska i zła. A rap jest
podobny do głosu Garma (czyżby Garm rapował? chyba nie... :)) Brzmi to
trochę dziwacznie (satanistyczne liryki i rap), ale o to chyba chodzi -
w tym wypadku sztuka powinna zaskakiwać.

"Painting My Horror" (G. Wolf levitation mix) Chore intro i lecimy dalej :). Ciekawostką jest wokal... po włosku?! Tak to brzmi...

"Ad Astra" (The Magneta experience)
Zaczyna się typowym euro-techno, ale potem mamy rytmiastą wersję "Ad
Astra" z monodeklamującą kobietą na wokalu...

"Ad Astra" To już Postludium. "Ad Astra" w wersji instrumentalnej, czyli podkład kwartetu smyczkowego, który był w oryginale - trochę nie nastrojony i strasznie długi (ponad 7 minut).

Reasumując: "Disguised Masters" jest kasetą nierówną. "Deception Genesis" nie jest jakoś specjalnie ciekawy, choć nie jest to też zapchaj-dziura. Ot, nowy utwór Arcturusa. "Du Nordavind" w nowej wersji jest chyba najlepszym utworem tej kasety - tylko dzięki niemu dałem jej 7. Remiksy są, jak dla mnie, mało czytelne i przydługawe. Krótko pisząc - nudne. Nie przeżywam tego, że jest to techno. Wydaje mi się, że Arcturus po wydaniu "Maskarady" nasłuchał się głosów "prawdziwych" fanów, jak to zdradzają korzenie i gatunek... i teraz pokazał gdzie takie głosy ma. Udało się tu połączyć nowoczesne gatunki z typowym dla blackmetalu (tego współczesnego... eee.. neoblack?) mrokiem. Problem leży tylko w tym, że okazało się to dosyć nudne...

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (135 głosów):

 
 
61%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?