- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Arcturus "Aspera hiems symfonia"
Pierwszy kontakt z tym albumem... mały szok. Kolejne przesłuchania... totalne zatracenie, hipnoza, opętanie. To był rok 1995. "Symfoniczny black metal" był wówczas pojęciem nieco niezrozumiałym i niedorzecznym. "Czerń" nadal bardziej kojarzyła się ze surowością, brutalnością i dzikością. Klawisze, majestatyczne melodie, orkiestralny duch... nie, o tym absolutnie nie było mowy. Przynajmniej nie reklamowano tego tak nachalnie jak teraz, z drugiej jednak strony już wówczas istniało kilku indywidualistów, którzy zaszokowali mroczny świat swym niekonwencjonalnym podejściem do najczarniejszego z możliwych metalu. Jednym z nich był właśnie Arcturus...
"Aspera Hiems Symfonia"... Symfonia Chłodnej Zimy... Po przesłuchaniu płyty wiadomo już, dlaczego Twórcy oprawili ją właśnie takim tytułem. Żadne inne określenie nie byłoby bliższe prawdy. Dzieło Arcturusa przypomina potężny, monumentalny lodowiec, którego nic ani nikt nie jest w stanie zburzyć. Potęga, majestat, surowość... Takie też są dźwięki zawarte w ośmiu znakomitych hymnach. Trudno jest opisać w kilku mniej lub bardziej logicznych słowach wszystko to, co dzieje się na "Asperze". Jeszcze trudniej jest przyczepić tej muzyce jakąkolwiek etykietkę. Bledną wszelkie porównania do symfonii i blacku. Poraża monumentalizm i patetyczność. Urzekają fantastyczne solówki i "szalone" klawisze (ach ten Sverd...) - od kojącej delikatności po obłęd. Zachwyca wokal Garma (czy to jeszcze kogoś dziwi?) - tu jeszcze osadzony w blackowej manierze, lecz nie obdarty z czystych, tak zniewalających zaśpiewów. "Aspera Hiems Symfonia" odkrywa piękno nieokiełznanej, skandynawskiej przyrody, mieszając pogaństwo z folkiem i dopełniając to symfoniką, melodyjnymi solówkami i chórami prosto z serca norweskiego kraju. No właśnie, znów ta Norwegia... tyle tylko, że od tej strony jeszcze nikomu nie znana. Arcturus "obnaża" jej mroczne tajemnice, surowość i urzekający wdzięk. Ta płyta na odległość iskrzy norweskością, a jednocześnie nie pozwala się tak łatwo i jednoznacznie zaszufladkować. Skomplikowane i dziwne? Tak chyba miało być. W końcu prawdziwa sztuka dostępna jest tylko dla wybrańców...
Już w chwili pojawienia się na rynku album, będący przecież dopiero debiutem, wywołał niemałe zamieszanie i ogromne zainteresowanie. W niedługim czasie Arcturus stał się prawdziwym kultem wśród mrocznych wyznawców Czerni (niekoniecznie tej symfonicznej). Jak się okazało, całkiem słusznie, czego dowód mieliśmy na kolejnym wiekopomnym arcydziele "La Masquerade Infernale". Ale to już kolejny wymiar piekła...
Materiały dotyczące zespołu
- Arcturus