- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Arcana "...The Last Embrace"
Arcana od dłuższego czasu wypełnia lukę stworzoną przez nieśmiertelny Dead Can Dance. Muzyka obu zespołów rzeczywiście wiele ma ze sobą wspólnego, czasem nawet ma się wrażenie, że pod jedną kompozycją mogłyby się spokojnie podpisać oba duety. Jednak mimo tych uderzających podobieństw, nie można Arcany nazwać kalką Dead Can Dance. Ten zespół kroczy ścieżką własnych przeżyć, wprowadza słuchacza w niepoznane rejony marzeń, mroku i uczuć. Tak było na dwóch poprzednich albumach. I tak jest na trzecim pełnometrażowym krążku.
"...The Last Embrace" kontynuuje styl wyznaczony na "Dark age of Reason" i "Cantar de Preocella". Kolejny raz zanurzymy się w otchłani wielobarwnych dźwięków, w różnych odcieniach mroku... Muzycznie jest bez zmian - dark wave fantastycznie splata się z folkiem, z barokowymi i celtyckimi naleciałościam. Elementy te spojone w przepiękną całość przyozdobiono siłą symfonii. Niewątpliwie "...The Last Embrace" brzmi podnioślej niż poprzednie dzieła. Także wokale są czytelniejesze, nie chowają się pod warstwą dźwięków. Majestatyczny głos Petera i anielski sopran Idy snują wzruszającą opowieść o uczuciach, osamotnieniu, wiecznej miłości... Każdy dźwięk to ścieżka labiryntu, w którym swobodnie dryfują zagubione dusze. Błądzą tak, niesione przez wiatr po świecie marzeń, po komnatach mroku, by odnaleźć swoje miejsce, by zatracić się w wiecznej miłości... I gdy już wydaje się, że osiągnęły swój cel, przeznaczenie rozwiewa ich marzenia, każe błądzić dalej, samotnie dryfować nad oceanem pustki, smutku i nadziei. Ich wędrówka zaczyna się od nowa, bo za którąś ścieżką labiryntu czeka upragniona miłość - wieczna, niezniszczalna, potężniejsza od ostatniego objęcia śmierci. "...The Last Embrace" to niezwykle malowniczy zlepek dźwięków, bardzo silnie oddziałowujący na wyobraźnię. To zresztą nic nowego, Arcana bowiem od samego początku wciągała zahipnotyzowanego słuchacza w wir własnej wyobraźni, w otchłań snów i ukrytych marzeń. Podobne odczucia miałam przy nieśmiertelnym "Within a Realm of a Dying Sun" Dead Can Dance - przejście do innego świata, astralna podróż w nieznane zakamarki duszy, absolutne oczarowanie, nieskazitelne, najdoskonalsze piękno. Peter i Ida kolejny raz stanęli na wysokości zadania, wyczarowali wyjątkowy klimat z jednej strony niejasny, mroczny, ascetyczny, z drugiej natomiast pełen romantyzmu, uduchowienia, piękna i melancholii.
Arcanę śmiało polecić można wszystkim miłośnikom Dead Can Dance - na pewno znakomicie wypełni pustkę, jaka powstała po tym kultowym duecie. Niewykluczone (a raczej bardzo prawdopodobne), że "...The Last Embrace" odkryje przed nimi nowy wymiar dźwięków, będzie przepustką do niepoznanego jeszcze świata, do którego nie zdążyli wprowadzić ich Lisa i Brandon.
Materiały dotyczące zespołu
- Arcana