- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Anvil of Doom "Died Before Dawn"
"No proszę, kolejny klon Children of Bodom, tym razem z Hiszpanii" - pomyślałem sobie, gdy z głośników popłynęły takty pierwszego utworu. Podobna praca gitar, keyboardu i perkusji, wokal też stylizowany na Finów, a do tego chwytliwe riffy, łatwo wpadające w uszy melodie. Z takim kawałkiem można startować w "30 Ton". Ok, może troszeczkę zjadliwy jestem, może niepotrzebnie, bo Anvil of Doom, poza tym, że rżnie z wyżej wspomnianych "Dzieciaków", In Flames i Soilwork, nie jest zespołem złym. Kawałki są dynamiczne, pełne energii, ostro rwą do przodu, a od czasu do czasu solóweczka, kilka zwolnień. I tak w każdym z czterech numerów na tym demo. Taka muzyka może się podobać, pewnie niejednego chwyci za serce, porwie za sobą. Nie można odmówić jej też przebojowości - jest bardzo łatwa do przyswojenia, a po kilku przesłuchaniach można sobie nucić wraz z zespołem. Z drugiej strony jednak nie zostaje na długo w pamięci. Oczywiście Anvil of Doom to nie pop i członkowie kapeli postarali się, aby ich muzyka była odpowiednio ostra i brzmiała jak na metal przystało, jednak o brutalności i miażdżeniu w przypadku tego demo nie ma co gadać. Chociaż zadziorności nie można jej odmówić.
Podsumowując, "Died Before Dawn" przyjemnie się słucha, to całkiem dobrze zagrany melodyjny metal. Jak ktoś lubi takie granie pod skandynawski melodyjny death, łyknie ten zespół bez popitki, i nawet brak jakiejkolwiek oryginalności mu nie przeszkodzi.