- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Antimatter "Saviour"
To nie jest muzyka... to są po prostu emocje uwięzione pod postacią dźwięków. Płyta Antimatter jest przepełniona niesamowitym nastrojem i atmosferą. Właśnie klimat jest podstawowym atutem "Saviour". Tego albumu nie można słuchać "w tle", trzeba mu poświęcić więcej uwagi... po to, aby go poznać, aby dać się w pełni oczarować. Przepiękne wokale Michelle Richfield (śpiewała kiedyś dla Anathemy - obecnie jest w Sear) i Hayley Windsor (Drug Free America) dodają krążkowi bardzo wiele uroku i piękna. Ich głosy idealnie komponują się z muzyką, sprawiają, że z łatwością dajemy się porwać do krainy uczuć i kontemplacji. Ta płyta to właśnie kompletny odlot - jest odskocznią od tej całej smutnej rzeczywistości. Jest po prostu innym stanem naszej świadomości, który można osiągnąć tylko wtedy, jeśli się przejdzie pewną granicę, jeśli się przekroczy mur rzeczywistości, który nie pozwala oderwać się od ziemi.
Przechodząc do aspektu czysto muzycznego, mamy tu do czynienia z dość dużą ilością elektronicznych dźwięków, przeplatanych z kojąco brzmiącą gitarą. Utwory są różnorodne (oczywiście w obrębie swojej stylistyki). Od rozpoczynającego "Saviour", przez bardzo mroczny "Holocaust", niezwykle zaskakujący "God Is Coming", aż do łączącego w sobie wiele wpływów "Going Nowhere" (można w nim dostrzec m.in. elementy takich utworów Anathemy jak "Destiny" czy "Eternity Part II"). Jeśli miałbym opisać ten album fanom Anathemy, to po prostu powiedziałbym im, żeby wybrali sobie utwory Duncana z "Alternative 4" - to jest ten klimat, tyle że z bardziej dojrzałymi dźwiękami i kobiecymi wokalami.
Podsumowując, nigdy nie sądziłem, że płyta, o której będzie można powiedzieć, że jest przepełniona elektroniką, tak bardzo mi się spodoba. Może to nie jest metal, ale klimat i nastrój tej płyty można bez wahania porównać do najlepszych zespołów gotyckich. Dzięki temu dość nowatorskiemu krążkowi mamy okazję przekonać się, że elektronika wykorzystana we właściwy sposób naprawdę może spotęgować wrażenia i uczucia, że jest bardzo dobrym narzędziem budowania atmosfery. Dla mnie to po prostu arcydzieło i jest bez wątpienia warte kupienia.