- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Antichrisis "A Legacy Of Love"
Nowy album Antichrisis kompletnie mnie rozłożył, czegoś takiego nigdy bym się nie spodziewał. Muzycznie "A Legacy of Love" to diametralnie inna muzyka niż "Centara Anachroeta". Zespół zaeksperymentował i wyszło coś ciekawego, i nieprzeciętnego. To, co teraz gra Antichrisis, można określić jako gothic-rock-folk, ale jest to pewne uproszczenie, bo tej muzyki nie da się zamknąć w jakieś ogólnie przyjęte kanony.
Nie ma tu mroku typowego dla gothicu, a wręcz przeciwnie, muzyka jest pełna optymizmu, radości i nadziei. Z dawnego gotyckiego brzmienia zostały tylko klawisze, ale nie tak agresywne i patetyczne, jak na pierwszym albumie, choć początek "The Sea" jest bardzo monumentalny. Klawisze mają tylko "muskać" ucho słuchacza i stwarzać specyficzny klimat, stanowią tło dla reszty instrumentow. Ich mnogość (niektórych nie jestem w stanie zidentyfikowac) powoduje, że muzyka jest bardzo bogata brzmieniowo, mimo że jest utrzymana w średnim i w miarę jednolitym tempie. Elementy folkowe nadają kompozycjom pewnej skoczności, trochę sielskiej atmosfery, ale nie są to wiejskie przytupańce. Charakterystyczna cechą jest to, że utwory nie są typowo folkowe czy rockowe, instrumenty współbrzmią ze soba np. klawisze, fujarki i perkusja, czy też gitary i skrzypce. Z tego powodu tak trudno zaszufladkować "A Legacy of Love".
Kilka utworów, które są bardziej agresywne - np. mój faworyt "Forever I Ride" jest najbardziej "ostrym" kawałkiem z całej płyty. Agresywności muzyki nie tworzy jazgot gitar, ale zmiany tempa i wspólne "mocne" brzmienie wszystkich instrumentów. Co do gitar, to Antichrisis wykorzystuje w głównej mierze ich klasyczne brzmienie, choć czasem słychać i "elektryczny" riff. Wokale są pełne uczucia, zarówno wokalistka jak i wokalista potrafią bardzo dobrze operować swoimi głosami, w odpowiedni sposób je modulować. W głównej mierze to właśnie wokalizy decydują o tym, że utwór jest bardziej lub mnie melodyjny czy "ostry".
Po pierwszym przesłuchaniu śpiew wydaje się jednolity, to jednak mylne wrażenie, bo zmiany w nim następują bardzo często (w zależności od uczuć opisanych w lirykach), choć nie zawsze od razu można je wychwycić. Ogółnie brzmienie "A Legacy of Love" jest bardzo dobre, słuchając tej płyty ma się wrażenie obcowania z naturą, mimo że koncept albumu mówi o miłości. W porównaniu do pierwszego albumu, brzmienie ulego wyłagodzeniu. "A Legacy of Love" jest bardzo relaksujące, słuchając tego albumu nie ma miejsca na negatywne odczucia, więc można ją polecić ludziom będącym w depresji i wszystkim innym, spragnionym pozytywnych wrażen. :) Płytę kończą słowa "Ich liebe dich".