zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Anathema "Judgement"

19.08.1999  autor: Adam "Tool" Ulecha
okładka płyty
Nazwa zespołu: Anathema
Tytuł płyty: "Judgement"
Utwory: Deep; Pitiless; Forgotten Hopes; Destiny Is Dead; Make It Right (F.F.S.); One Last Goodbye; Parisienne Moonlight; Judgement; Don't Look Too Far; Emotional Winter; Wings Of God; Anyone, Anywhere; 2000 & Gone; Transacoustic (w wersji digipack)
Wykonawcy: Vincent Cavanagh - wokal, gitara; Daniel Cavanagh - instrumenty klawiszowe, gitara, gitara akustyczna; Dave Pybus - gitara basowa; John Douglas - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Music For Nations, Metal Mind Productions
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Myślę, że ponad miesiąc słuchania to wystarczająco dużo, aby móc napisać recenzję tej płytki... Długo się zastanawiałem, czy jest sens mówić o czymś, do czego się tak bardzo emocjonalnie podchodzi... Jednak pomyślałem, że warto spróbować...

Wreszcie zapadł upragniony zmrok... wreszcie zapłonęły świece i znicze... Dwa płomienie łaskoczą szklane ścianki... Tańczące cienie zdają się delikatnie dotykać moich dłoni...

...z głośników zaczęły dobiegać pierwsze dźwięki utworu, rozpoczynającego wędrówkę pełną niespodzianek i wzruszeń - "Deep". Delikatne wejście, aby kilkadziesiąt sekund później uderzyć z większą siła. Wspomnienie tegorocznej Metalmanii, na której wiele osób usłyszało to pierwszy raz. Delikatny motyw na gitarze akustycznej potwierdza niesamowity kunszt Danny'ego, niezbyt skomplikowane solo tylko dodaje uroku i wrażenia ulotności. Chwilę później znów mocniej. Porażające wrażenie... a to dopiero początek...

Łagodne przejście do następnego utworu ("Pitiless") i oto mamy do czynienia chyba z najmocniejszym kawałkiem na tej płycie. Zwracam uwagę, kto jest autorem tekstów. Płyta, zarówno jeśli chodzi o stronę liryczną, jak i muzyczną, jest dziełem wszystkich członków zespołu - czyni ją to bardziej atrakcyjną. W pewnym momencie głos Vincenta zostaje przetworzony w ciekawy sposób, zaraz potem słyszymy szalenie emocjonalne solo, a następnie refren, wieńczący burzę, jednocześnie łagodnie przechodząc do następnego utworu - czyli

"Forgotten Hopes". Niesłychanie piękny, w całości napisany przez Danny'ego (tekst!!). Vincent bardzo emocjonalnie podchodzi nawet do cudzych tekstów - jest wielki. Wspomnienia... czyżby wspomnienia Danny'ego...? Bardzo ostre solo (heh... w zasadzie to tylko jeden dźwięk...) w środku utworu, powoduje mocne zaciśnięcie zębów - ból.

Te trzy utwory stanowiły jakby całość. Kolejny "Destiny is dead" jest tylko przejściem do drugiej części i w sumie sam w sobie nie jest jakoś strasznie intrygujący.

"Make it right" został napisany w całości przez Johna. Cieszę się niesamowicie z jego powrotu do zdrowia i do zespołu. Shaun Steels był niezły, ale John to John i dziękuję siłom wyższym, że znów jest w Anathemie. Jeśli chodzi o sam utwór, to nie zaryzykuję stwierdzenia, że jest trochę nijaki, bo już sama strona liryczna zabrania tak pisać (choć motyw na klawiszach dość ciekawy). W każdym razie pieśń ta nie jest najmocniejszym punktem płyty. Natomiast utwór następny... to już zupełnie inna sprawa...

"One Last Goodbye" - tak! Tak się nazywa ten utwór. Genialnie piękny i szczerze mówiąc, jest to do dla mnie najbardziej wzruszający moment w całej historii Anathemy. Nie dość, że sam tekst jest szczególny (poświęcony zbyt wcześnie zmarłej matce braci Cavanagh), to muzyka zabija! Tak! Zabija i każe wracać do siebie jak najczęściej, bo tak ogromna dawka uczuć, smutku, a zarazem piękna, nie zdarza się zbyt często. Gdy Vincent śpiewa, że mimo wszystko wiedział, że odejdzie (mowa o matce), że mimo wszystko wiedział, że nie może zostać, że ciągle ją widzi w snach, zapadam się pod ziemię i tkwię tam, trzęsąc się cały. Zdecydowanie najbardziej wzruszający i piękny moment płyty. Genialne...

Anathema nie pozwala nam za bardzo medytować, bo powala następnym utworem - "Parisienne Moonlight". Zespół powraca do swoich korzeni - gościnnie bierze w nim udział kobieta (na "alternative 4" nie było kobiecego głosu). Całość zrobiona przez Danny'ego (znów chciałem napisać, że genialny facet z niego, ale po chwili doszedłem do wniosku, że wszyscy muzycy Anathemy są genialni. No... może oprócz Davida, którego jeszcze zbyt wcześnie nazywać genialnym). Piękna pieśń. Pieśń miłości. Pieśń szukająca zrozumienia. Pieśń smutku (ehh... wiele go mamy na "Judgement" - jak zresztą na wszystkich wydawnictwach Anathemy). Koniec tego utworu jest początkiem następnego - kolejnej porcji wulkanicznej emocji.

"Judgement" - utwór tytułowy. Spokojny początek (choć to cisza przed burzą...), powoli wchodzące bębny, stopniowanie napięcia, aż do szaleńczego przyspieszenia... Tak! To na Metalmanii spodobało się wszystkim, a tłum pod sceną po prostu oszalał! Ten krzyk... potem już stały, prościutki rytm, ostra gitara. Aż koniec - nagły i niespodziewany. Uff...

I znowu spokojnie, odpoczynek potrzebny po szaleństwach "Judgement" - to już "Don't Look Too Far":

"If I begin to feel lighter
Hold me down
And I'll be yours for evermore"

Takim właśnie tekstem (genialnym... John!!) się rozpoczyna... - poprzedza go tylko prościutki akustyczny wstęp. Głos Vincenta znów rzucony pod efekt, który tylko zmyślnie dodał uroku całości (i to jakiego!). Osobiście mam malutkie zastrzeżenie do refrenu, ale tylko malutkie - choć po chwili namysłu stwierdzam, że głos pani bardzo się tam przydał. A poza tym refren jest ważnym tu pierwiastkiem mocy, który nadaje oryginalności całości. Akustyczny koniec stanowi łagodne przejście do następnego epizodu płyty.

"Emotional Winter" - początku naprawdę trudno byłoby nie skojarzyć z dokonaniami Pink Floyd (z okresu "Wish you were here"). Słowa Vincent, muza Danny - dzieło braci. Tutaj również refren niesie potężną dawkę mocy, większą chyba niż w poprzednim utworze - co znów stanowi ciekawe urozmaicenie. W sumie utwór nasycony jest pozytywną energią i stanowi kolejny krok w kierunku uzależnienia się od tej płyty.

Następny ("Wings Of God") - to dopiero jest czad! Bardzo mocny, w całości zrobiony przez Johna (jak dobrze, że znów w formie... ehh...), który z przeraźliwą szczerością opowiada o swoich przeżyciach, o walce z narkotykami (przynajmniej ja tak to interpretuję) - swoiste rozliczenie ze smutną przeszłością. Każe się zatrzymać i zastanowić nad pewnymi sprawami. W połowie utworu koniec z wokalem - najpierw jest spokojnie, akustycznie, potem mocniej, na koniec znów spokojniej i ciszej, aż wreszcie następuje łagodne przejście do ostatniego ważnego momentu na płycie:

"Anyone, Anywhere" - znów przeraźliwie piękny i smutny. Tekst Davida(!) stanowi apel do okrutnego świata (heh... "(goodbye) cruel world"... skądś to znamy... - kamanda Pinka Flojda). Dave wylewa swoje smutki, mając jednocześnie żal, że nie ma nikogo, kto by przy nim był i czuł to samo... Muzycznie utwór niezbyt skomplikowany, lecz piękny, okraszony cudownym fortepianem, którego dźwięki, nie wiem czemu, wydają mi się czerwone... (w kolorze takiej ślicznej, czerwonej róży).

Tak... to już koniec. Ostatnie dwa akustyczne utwory ("2000 & Gone" i "Transacoustic" - drugi tylko w wersji digipack) stanowią postludium i pozwalają odetchnąć przed powrotem do rzeczywistości, do świata, który nas otacza. Dają też czas na chwilę refleksji nad płytą, nad nami, nad ludźmi. Stanowią dobry moment, w którym można zgasić świeczki, zapalić światło, spokojnie wyjrzeć przez okno, zobaczyć co się dzieje. Może będziemy widzieć rzeczy zupełnie inaczej, niż przed słuchaniem "Judgement"... Tego chyba by sobie bardzo życzyli panowie z bandu, który się zwie Anathema...

P.S. Wielkie dzięki dla Judyty (cmok, cmok... "Silent Enigma" rulsss...), dzięki której mogłem słuchać nowej płyty Anathemy dużo, dużo wcześniej niż pojawiła się w Polsce (czytaj: kiedy pieprzony (bez urazy) MetalMind sprowadził "Judgement" z dwumiesięcznym poślizgiem w stosunku do światowej premiery - ukłony i wszelkie wyrazy dla Dziuby - od Zygmunta - oczywiście III Wazy ;-).

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (838 głosów):

 
 
87%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

My Dying Bride "The Light at the end of the World"
- autor: Margaret
- autor: Miki(S)
- autor: Gollum

Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667

Cradle Of Filth "Dusk and Her Embrace"
- autor: szalony KaPelusznik
- autor: Shagrath
- autor: Margaret

Amorphis "Tuonela"
- autor: Margaret
- autor: Łukasz Jaszak
- autor: Lukamorphis

Moonspell "Irreligious"
- autor: Miki(S)
- autor: szalony KaPelusznik
- autor: Pablo

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?