- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Anathema "Alternative 4"
Otwierający "shroud of false" (heh, tytuł jakby znajomy), to powoli rozkręcający się kawałek, motto całej płyty: "We are just a moment in time". W połączeniu z kolejnym "fragile dreams" daje nezły efekt progresji. Od pianina i skrzypiec, po gitarę podłączoną do gniazdka i mocną perkusję.
"fragile dreams" przypomina mi trochę utwór, od którego zakorzeniła się w moim mózgu choroba zwana Anathemą - "sleepless". Ale tylko trochę. Zwrotka ciszej, refren dziko, ale też melodyjnie.
"empty" pod względem szybkości wydobywania słów wyróżnia się na płycie (może Anathema nauczyła się tego, obrabiając covery Bad Religion :), innymi słowy jest to kawałek "nietypowo" szybki. Zabić schematy!
Kolejny utwór wyróżnia się dla kontrastu smutnym plumkaniem wysoko na pianinie i smutnym wokalem załamanego człowieka. Całość dopełnia niedługi, ale za to high quality motyw instrumentalny, w którym udało mi się wyłapać pianino, skrzypce(!), gitarę klasyczną (tak trochę po hiszpańsku).
Jeżeli ktoś przeczytał gdzieś, że Anathema poszła w kierunki Pink Floyd i bardzo lubi ten zespoł, to wydaje mi się, że następny kawałek go zainteresuje - "re-connect". Nie jest to oczywiście strictly pinkflijdziarski numer, ale coś, coś jakby... Ale na tym chyba kończy się to pinkflojdowanie. Następny "inner silence" panowie stworzyli, kiedy przypomniał im się oldschoolowy doom metal, ale nowe doświadczenia oczywiście wdrożyli także.
W tytułowym "alternative 4" niepowtarzalny nastrój tworzą klawisze, wokale rodem z Transylwanii i Arabii, od czasu do czasu zjawiaja się cięższe gitary. Spokój. Potem płynie spokojnie "regret" zaczynający się gitarą akustyczną, przypominającą trochę muzykę z Diablo (mnie się to tak skojarzylo). Wokal jest bardzo przygnębiający (bardzo piękny), do orgazmu dochodzi się w momencie, gdy zjawia się przesterowana gitara, a chwilę później organy. Muzyka oddaje dokładnie nastrój tego, o czym mówi tekst (tylko i wyłącznie moje wrażenie). Smutek, samotność, później przełom - nadzieja. "feel" następny genialny numer. Przygnębiający, pesymistyczny, wypełniony żalem, płacz człowieka w agonii. "destiny" jest bardzo melancholijny, jego podstawą są klawisze, nie został "zbeszczeszczony" żadnym cięższym uderzeniem. Dobry pomysł na koniec. Przywraca spokój ducha. Usypia... Najogólniej mówiąc płyta jest doskonałym obrazem "Visions of love and hate". :)
Polecam wszystkim, którzy czują czasem potrzebę przebywania tylko z sobą samym. Odradzam na wszelkiego rodzaju imprezy :) Myślicie może, że się nieźle rozpisałem, ale to jest tylko ułamek okrojenia ogólnego zarysu. O tej płycie można napisać książkę...
Materiały dotyczące zespołu
- Anathema
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
King Crimson "In the Court of the Crimson King"
- autor: Grzegorz Kawecki
Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu
Pink Floyd "Wish You Were Here"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: GSB
- autor: Tomasz Klimkowski
My Dying Bride "Turn Loose the Swans"
- autor: Miki(S)
- autor: Margaret